No napadało trochę ale problemu na razie nie ma. M nie ma roboty to nawet zadowolony jak może na powietrzu popracowac. ja kiedyś tez lubiłam ale teraz juz jemu to zostawiam. W każdym bądz razie już go wystarczy i lepiej niech więcej ie pada żeby z nim kłopotu nie było.Pozdrawiam Karola.
Żaden problem i żaden przepis. Oberwac czubki sosen (nie wiecej niż 3/4), umyc , osuszyc i zasypac cukrem Stoi tak długo aż puści sporo soku , najlepiej nw słonecznym parapecie.Czasem zamieszac. Potem przecedzam , doprowadzam do wrzenia ale nie gotuje i wlewam w słoiki . Zakręcam i stawiam ,,do góry nogami " żeby sie zamkneły. Słoiki niezbyt duże bo to jednak lekarstwo i lepiej częściej otwierac niż długo trzymac otwarty (mimo że nie psuje sie szybko) . Mój przepis jest bez alkoholu bo dla dzieci . Hania ma z alkoholem.Na pewno można zalac alkoholem to co zostanie po odcedzeniu syropu i potrzymac trochę ,przecedzic i będzie nalewka sosnowa.
Nie napisałam jeszcze kiedy je obrywac , no więc w fazie jak zaczynają sie odchylac od głównego pędu igły ale przed zdrewnieniem tego pędu.
sikorki z tymi jabłkami ślicznie się prezentują...też tak spróbuję pokarmić...
też robie syrop z młodych czubków sosny...ale nie trzymam na słońcu i nie gotuję...i trzymam w ciemnych buteleczkach...kuruję wnuczkę nim, jak zaziębiona...
nalewkę z pozostałych po odcedzenieniu czubków też zrobiłam...super zdrowotna dla dorosłych
ja staram się zbierać w pierwszej dekadzie maja i jeszcze młodziutkie pędy...
Bogdziu ślicze zdjęcia sikorkom zrobiłaś! ja też tu lubię zaglądać i popatrzeć na ptaszki u mnie na razie łyso i ptaki nie mają się gdzie chować. Daletego u mnie nie bywają ale mam nadzieję że w przyszłym sezonie się to zmieni
pozdrawiam