Otóż, pewien czas temu rozmawiam z synem, że teraz czeka mnie trudniejszy okres wychowawczy – okres dorastania i buntu nastoletniego.
Tłumaczę z przejęciem i troską, że nastolatek jest ciekawy a i pokusy, niebezpieczeństwa i tak bleblam i bleblam…
Mój syn wdzięcznie słucha po czym stwierdza :
Mamo, a to nie jest tak czasem, ze to nie ja się zmieniam tylko Ty się robisz bardziej upierdliwa?
Odpowiedziałam: że może i owszem bo i świadomość tego, że muszę go wychować na samodzielnego i dobrego człowieka większa …
Wczorajsze popołudnie spędziliśmy razem na zakupach, obiad i takie tam po drodze do załatwienia sprawy.
Będąc w biurze podróży siedzimy na fotelach i czekamy (oczywiście rozmawiając bo jak mówi mój eM, my dwie gadające głowy jesteśmy). Niespodziewanie do rozmowy włącza się siedząca kobieta (około 60 lat) i pyta czy syn nie chciał by być chirurgiem?
Dziecko odpowiada, ze myśli o architekturze … bo, i Blebla.. Kobieta nie poddawała się, tłumacząc, ze będzie świetnym lekarzem chirurgiem. Sam jest profesorem lekarzem chirurgiem i ona widzi w nim lekarza… Nastała nasza kolej, pożegnaliśmy się z kobietą
Mój syn po wyjściu: no, mogłaś się napuszyć jak paw, co???
Ja : no jak nie jak tak… duma jestem z ciebie już prawie 13 lat …

))