agnieszka_po... uwierz mi, że miałam dokładnie takie samo zdanie na ten temat, a w dodatku zero pojęcia na temat hodowli. Jednak jak mąż przytachał do naszego garażu 10 kur+kogut i zawołał mnie w celu pokazania czegoś fajnego szybko zmieniłam zdanie. Trudno w to uwierzyć ale jak otworzył garaż i zobaczyłam to stado zaczęłam się śmiać, a mąż zrobił wielkie oczy bo myślał, że będę się darła. Mnie ten widok bardzo rozbawił w dodatku kogut, który tam się panoszył sięgał mi prawie do pół uda był jak Pan i władca i to on mnie najbardziej rozbawił. W tej historii najśmieszniejsze było to, że nie mieliśmy kurnika

. Kury na tydzień dostały nasz samochodowy garaż. Znosiły jajka w różnych śmiesznych miejscach. A my ... jak wariaci szybko myśleliśmy gdzieś je ulokować. Padło na sad i tam stanął pierwszy kurnik, malutki bo miało być dla żartu pare kurek, na swojskie jajka. wszystko odgrodziliśmy bo ogród miał być ogrodem, a nie wybiegiem dla kur

. I tak się zaczęła przygoda, która trwa. Powiem Ci, że mi to wszystko przyszło bardzo łatwo, bo ja uwielbiam zwierzęta, zawsze miętoliłam babcine kurczaki i nie przerażało mnie, że będzie i ta nieprzyjemna praca czyli sprzątanie. Ale mam swój nawóz, o który walczy pół wsi bo rolników jak na lekarstwo. Ta hodowla wiele mnie nauczyła. I cieszę się, że dzieci złapały bakcyla, że potrafią szanować zwierzęta. Wiem, że wszystko da się pogodzić, że to zwierzęta są taką kropeczką nad i w moim ogrodzie. I jest mi bardzo miło jak prowadzę do kurnika gości, a oni idą ścieżką i podziwiają rośliny i mówią :te kury mają jak w raju tyle tu zieleni jak nie na wsi.