Potem to od cholerki wszystkiego... cięcie, wertykulacja, nawożenie, sianie i pielenie, pielenie, pielenie..

Co do pogody - to liczę na to, że rośliny są mądrzejsze i jakoś przetrwają te wszystkie pogodowe zawirowania
dziś tak cieplutko, a tylko przez okno mogę podziwiać

Nie ma się czym martwić. Wystarczy spojrzeć na brzozy. Dopóki nie zrzucą do końca swoich liści to znak, że jeszcze większość roślin nie zakończyła swojego sezonu wegetacyjnego. Gorzej by było teraz z przymrozkami ale te zapowiadane są dopiero w połowie grudnia.

Ja od siebie dodam duuuuużo podgarycznika do tego interesu, chociaż szczawik też mam w ofercie i mniszek w dużych ilościach.
Wszystko świeżutkie i w ciągłych nieprzerwanych dostawach mogę zagwarantować przez cały sezon
A z czasów dzieciństwa mojej mamy wiem że w okresie biedy, takiej prawdziwej biedy to jeszcze jej mama dzikonrosnącą lebiodę zbierała i podawała tak jak szpinak - lebiodę też mam, dołożę w gratisie

Ciepło i wilgotno - grzyby rosną! Szkoda że tak wcześnie już ciemno. Ledwie wróciłam z pracy, przeszłam się po ogrodzie i już mrok....