Witam!
Przebrnęłam przez całe forum łącznie ze wszystkimi zdjęciami i... stwierdzam, że moim rododendronom dolega chyba...wszystko

.
Od trzech lat jestem właścicielką działki wraz z "przebywającymi" tam rododendronami. Są wysokie na ok. 2 metry i na pewno mają po kilka lat.
Kwitną na piękny, fioletowawy kolor.
W tym roku po zimie jestem przerażona ich stanem.
Są to 3 krzaczki i wszystkie mają mniej więcej te same niepokojące objawy, z tym, że w różnym nasileniu. Najgorzej wygląda taki, który rośnie najwyżej i jest najbardziej wystawiony na działanie słońca (chociaż ma go tylko trochę przed południem).
Błagam o pomoc zorientowane osoby, bo sama zupełnie nie mam pojęcia co się z nimi dzieje, a już tym bardziej jak im pomóc.
Na zbliżeniu spodniej strony liści widać jakieś chyba jajka i kilka dni temu najprawdopodobniej znalazłam ich "twórców"- malutkie, ok. 1mm, białawe, biegające stworzenia (najprawdopodobniej bezskrzydłe). Chyba takie samo znalazłam w jednym z zaschniętych pąków kwiatowych.
Niektóre liście żółkną, inne mają plamy, jeszcze inne są zbrązowiałe. Na pędach również są jakieś jakby plamy (chociaż tu nie mam pewonści czy to nie kwestia starzenia się pędu). Duża część pąków kwiatowych zeschła. Na niektórych liściach jakby biały nalot... Poza tym te jajka, stworzenia i powygryzane dziury w liściach... Załamka

.
Pociesza mnie fakt, że w ostatnich dniach pojawiły się wyraźne, zdrowe, już wyrastające młode pędy.
Jak mogę tym krzaczkom pomóc żeby ich nie stracić?
Będę niezmniernie wdzięczna za każdą podpowiedź.