jalos
23:17, 04 wrz 2014

Dołączył: 17 sie 2014
Posty: 764
Zbieram się do założenia własnego wątku jak pies do jeża.
Nie mam czym się pochwalić.
Nie zaprezentuję pięknych wypielęgnowanych rabat.
Wyzwanie - to właściwe słowo mogące w przyszłości określić moje ogrodowe zmagania.
Zachęcona jednak przez sympatyczne dziewczyny z wątku Malkul
( z gospodynią na czele) postanowiłam wreszcie podzielić się z Wami moimi ogrodowymi rozterkami.
Dziś nie mam nic pięknego do pokazania. Mam jednak nadzieję, że przy Waszym wsparciu i pomocy być może uda się zamienić to co mam, choć w niewielkim stopniu w miejsce sprzyjające relaksowi.
Trochę brzmi to wszystko pesymistycznie, prawda?
Zaraz wyjaśnię skąd ten smutek i pesymizm.
Mamy niewielką działkę - raptem 700 m2 i o dziwnym kształcie - jest to romb o wymiarach 27x26 m. Od tarasu (który mam na tyłach domu) do ogrodzenia mam zaledwie 12 m. Niewiele, ale nie jest źle - na nasze potrzeby wystarczająco.
Powinnam wkleić chyba jakieś zdjęcie działki.
W ubiegłym roku udało nam się zaledwie posiać trawę i posadzić podarowane tuje odmiany no name :-/ - ot, prezent od mamy, która kupiła je u swoich znajomych, szkółkarzy z wykształcenia i zawodu, którzy produkują, ale nie podają jaka to odmiana tuji (otrzymałam informację, że to tuje "słupy" - cokolwiek to znaczy).
Tegoroczna wiosna miała być czasem na aranżację przestrzenie wokół domu.
Niestety w pewien listopadowy dzień ubiegłego roku tuż za moim ogrodzeniem, na wysokości okna tarasowego ustawiono mi niebieskiego toi-toia i 3 budy dla murarzy.
Cóż w tym dziwnego? Z pozoru nic. Każdy ma za płotem jakiegoś sąsiada. Dlaczego ja mam go nie mieć? Jasne, wiedziałam, że kiedyś, zamiast łanów zboża będę miała czyjś ogródek, jakiegoś sąsiada.... Normalna rzecz.
Tak było rok temu jesienią tuż po sadzeniu tujek.

Wracając do meritum i dnia, który zburzył mój wewnętrzny spokój - szybki wywiad w terenie zwalił mnie z nóg.
Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę.
Za moim płotem właśnie deweloper rozpoczynał wielką budowę osiedla szeregowców - tak naprawdę 4-pokojowych mieszkań z mikroskopijnymi ogródkami.
Szeregowce z pełnym piętrem i poddaszem zaczęły powstawać 7 metrów od mojej granicy.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego byliśmy tym tacy zdumieni i zaskoczeni?
Otóż byliśmy zaskoczeni, bo nikt nas nie zawiadomił o tej inwestycji, gdyż bezpośrednio nie graniczymy z ziemią, na której powstają szeregowce - miedzy nami a działką dewelopera był 2-metrowej szerokości pas ziemi należący do gminy.
Przez to nas nikt nie zawiadamiał o planowanej budowie.
Tak wygląda to dzisiaj

Nie ma przestrzeni, nie ma oddechu. Jest rząd okien. 4 sąsiadów na przeciwko + kolejnych kilku z lewej i prawej strony.
Klaustrofobia.
Nie będzie słońca w zimowe poranki zaglądającego mi do salonu przez tarasowe okno.
Nie będzie ciszy. Odległość między moim domem a ścianą szeregowców jest tak niewielka, że my sami jeszcze bez sąsiadów robimy sporo hałasu, bo dźwięki odbijają się od ścian i potęgują.
Potrzebuję Waszej pomocy. Potrzebuję rady. Jak mantrę powtarzam sobie, że było by gorzej, gdyby to był blok 2-piętrowy.
Mój ogród jest wielkim wyzwaniem.
Mój ogród będzie walką o odzyskanie choć odrobiny intymności.
Te drzewa, które widzicie na zdjęciu to 3 klony Red Sunset posadzone w czerwcu.
Te 3 kolony są jak na lekarstwo.
Ratunek widzę w posadzeniu drzew. problem tylko co wybrać.
Mam nadzieję, że ta opowieść będzie miała swój ciąg dalszy.
Jestem nowa na forum, nie udzielam się w innych wątkach, no i przede wszystkim nie mam się czym pochwalić.
Mam nadzieję, że mnie wspomożecie, że doradzicie.
Koniec części I
Nie mam czym się pochwalić.
Nie zaprezentuję pięknych wypielęgnowanych rabat.
Wyzwanie - to właściwe słowo mogące w przyszłości określić moje ogrodowe zmagania.
Zachęcona jednak przez sympatyczne dziewczyny z wątku Malkul

Dziś nie mam nic pięknego do pokazania. Mam jednak nadzieję, że przy Waszym wsparciu i pomocy być może uda się zamienić to co mam, choć w niewielkim stopniu w miejsce sprzyjające relaksowi.
Trochę brzmi to wszystko pesymistycznie, prawda?
Zaraz wyjaśnię skąd ten smutek i pesymizm.
Mamy niewielką działkę - raptem 700 m2 i o dziwnym kształcie - jest to romb o wymiarach 27x26 m. Od tarasu (który mam na tyłach domu) do ogrodzenia mam zaledwie 12 m. Niewiele, ale nie jest źle - na nasze potrzeby wystarczająco.
Powinnam wkleić chyba jakieś zdjęcie działki.
W ubiegłym roku udało nam się zaledwie posiać trawę i posadzić podarowane tuje odmiany no name :-/ - ot, prezent od mamy, która kupiła je u swoich znajomych, szkółkarzy z wykształcenia i zawodu, którzy produkują, ale nie podają jaka to odmiana tuji (otrzymałam informację, że to tuje "słupy" - cokolwiek to znaczy).
Tegoroczna wiosna miała być czasem na aranżację przestrzenie wokół domu.
Niestety w pewien listopadowy dzień ubiegłego roku tuż za moim ogrodzeniem, na wysokości okna tarasowego ustawiono mi niebieskiego toi-toia i 3 budy dla murarzy.
Cóż w tym dziwnego? Z pozoru nic. Każdy ma za płotem jakiegoś sąsiada. Dlaczego ja mam go nie mieć? Jasne, wiedziałam, że kiedyś, zamiast łanów zboża będę miała czyjś ogródek, jakiegoś sąsiada.... Normalna rzecz.
Tak było rok temu jesienią tuż po sadzeniu tujek.

Wracając do meritum i dnia, który zburzył mój wewnętrzny spokój - szybki wywiad w terenie zwalił mnie z nóg.
Nie wierzyłam, że to dzieje się naprawdę.
Za moim płotem właśnie deweloper rozpoczynał wielką budowę osiedla szeregowców - tak naprawdę 4-pokojowych mieszkań z mikroskopijnymi ogródkami.
Szeregowce z pełnym piętrem i poddaszem zaczęły powstawać 7 metrów od mojej granicy.
Pewnie zastanawiacie się dlaczego byliśmy tym tacy zdumieni i zaskoczeni?
Otóż byliśmy zaskoczeni, bo nikt nas nie zawiadomił o tej inwestycji, gdyż bezpośrednio nie graniczymy z ziemią, na której powstają szeregowce - miedzy nami a działką dewelopera był 2-metrowej szerokości pas ziemi należący do gminy.
Przez to nas nikt nie zawiadamiał o planowanej budowie.
Tak wygląda to dzisiaj


Nie ma przestrzeni, nie ma oddechu. Jest rząd okien. 4 sąsiadów na przeciwko + kolejnych kilku z lewej i prawej strony.
Klaustrofobia.
Nie będzie słońca w zimowe poranki zaglądającego mi do salonu przez tarasowe okno.
Nie będzie ciszy. Odległość między moim domem a ścianą szeregowców jest tak niewielka, że my sami jeszcze bez sąsiadów robimy sporo hałasu, bo dźwięki odbijają się od ścian i potęgują.
Potrzebuję Waszej pomocy. Potrzebuję rady. Jak mantrę powtarzam sobie, że było by gorzej, gdyby to był blok 2-piętrowy.
Mój ogród jest wielkim wyzwaniem.
Mój ogród będzie walką o odzyskanie choć odrobiny intymności.
Te drzewa, które widzicie na zdjęciu to 3 klony Red Sunset posadzone w czerwcu.
Te 3 kolony są jak na lekarstwo.
Ratunek widzę w posadzeniu drzew. problem tylko co wybrać.
Mam nadzieję, że ta opowieść będzie miała swój ciąg dalszy.
Jestem nowa na forum, nie udzielam się w innych wątkach, no i przede wszystkim nie mam się czym pochwalić.
Mam nadzieję, że mnie wspomożecie, że doradzicie.
Koniec części I

____________________
Aga Twardy orzech do zgryzienia - ogrodowe rozterki i marzenia
Aga Twardy orzech do zgryzienia - ogrodowe rozterki i marzenia