Dobry deszcz nie jest zły..ja za deszcze wyglądam bardzo-sucho u nas pierońsko.Martwię się o nowowsadzone tuje-oczywiście polewam je obficie-ale co deszcz, to deszcz.
Tak robią moi rodzice. Dokładnie tak. Też nie dają marchewki, bo robi się maślana.
Kiedyś, jak byłyśmy małe, to rodzice zrobili nam frajdę (kiszenie kapusty to rytuał do tej pory) i pozwolili nogami ubijać. Ale moczenie nóg przed było obowiązkowe.
Kapusta, suszące się grzyby i orzechy w worach - najmilsze wspomnienie jesieni domowej z dzieciństwa.
Nie wiedziałam o tej marchewce w kapuście, w przyszłym roku zrobię eksperymentalnie Waszym sposobem. Na razie moja pachnie już w przedpokoju, za moment wyniosę ją do spiżarni... Już mam na nią smaka.
W ubiegłym roku kisiłam w większym naczyniu i ugniatałam nogą, a jeszcze nie tak dawno kolega kisił w beczce i brykał w niej z zadziwiającą gracją podczas gdy reszta towarzystwa podlewała się piwkiem
Smaki dzieciństwa - podpłomyki Jak tylko Babcia robiła ciasto na makaron to zawsze po wałkowaniu znikały jej paski ciasta i lądowały na kuchni węglowej...
Do dziś tęsknię do tego smaku, od czasu do czasu kupuję sobie macę - to taka namiastka.
Kaśka Ty jak sinusoida - pojawiasz się i znikasz, normalnie jak oceny mojego syna - jak dobre to za moment muszą być beznadziejne..
Ale rozumiem całkowicie brak czasu...
Kapusta za moment w spiżarni, grzyby w woreczku już czekają, a orzechy lecą z drzewa, zbieram dla wiewiórki Ciekawe czy skuszę ją by przyszła na taras.
Na razie mam bandy sikorek na ganku - obrywają owocki z trzmieliny. Były jeszcze rudziki ale chyba odleciały. Fajny widok
Oj, oj pamiętam te podpłomyki, niedawno nawet z mamą jak rozmawiałyśmy o tym mówiłyśmy u mnie było to samo, zawsze babusia robiła więcej, bo wiedziała, że będziemy podkradać ciasto a kiszoną kapustę robię połowę z marchewką, a połowę bez, zawsze jedna i druga wychodzi bardzo dobrze buziaki
Zauważyłam ostatnio, że moje dzieci które w domu smakują jedzenia przygotowywanego na bieżąco i delektują się domowymi ciastami odrzucają smaki potraw przetworzonych.
U mnie syn zrezygnował z obiadów w szkole, bo tam catering.
A córka nie chce jeść ciast z cukierni, ( druga babcia nie piecze) no chyba że są wybitnie dobre i nie przesłodzone.
A to się nie dziwię, że tak jest ja i moje rodzeństwo od małego byliśmy uczeni do przetwarzania, mamie w kuchni odkąd już mogłam to pomagałam i stąd moja miłość do własnych wypieków i gotowania mój tatko ostatnio stwierdził, że uczeń przerósł nauczyciela, tak ciepło mi się na serduchu zrobiło, chociaż uważam, że niektóre potrawy wykonane przez mamuśkę mają niepowtarzalny smak choć nie mam dzieci, to uważam, że takie zamiłowania po części wynosi się z domu