Mirko. One rozsiewaja się same. Nie lubią rozsadzania małych sadzonek. Najpiękniejsze okazy to te niedotkniete ludzką ręką.
A ja nie pamiętam od kiedy mam po prostu dzień nicnierobienia. Delektuję się tym stanem, bo od jutra trzeba będzie trochę za pielenie się wziąć, taras odgruzowac, kompostownik dokończyć. Ale to jutro. Dzisiaj się byczę.
Przyszłam na chwilkę i zostałam na cały wątek-Beato jesteś tytanem pracy-widzę, że jak postawisz sobie cel, do wytrwale do niego dążysz. Mnostwo pracy za Tobą w dodatku wykonanej własnymi rękami i barkami. Satysfakcja zapewne ogromna i pewnie apetyt rośnie w miarę jedzenie.
W środę posiałam trawę. |Czekam na pierwsze, zielone ździebełka...A tym czasem nade mną szaleje burza. Leje.Trzymajcie kciuki, żeby mi trawnik nie spłynął.
Unieruchomiona w domu przez deszcze, wreszcie po ludzku usiadłam w Ogrodowisku, bo to co ostatnio wyprawiałam, to już przesada. W pewnym momencie zamiast jednych grabi, zobaczyłam dwie sztuki i może bym się nawet ucieszyła, bo co dwie pary rąk to ne jedna, gdyby nie to, że był to początek osłabienia i o mało nie zemdlałam na środku tego mego pola. Już się zregenerowałam, już odpoczęłam i będę mogła zająć się drobiazgami typu pielenie, koszenie, dokończenie kompostownika...Posprzątam przy tarasie. Już nie muszę cyrkować na środku pola z obłędem w oczach. Jeśli już, to mam nadzieję, że z kosiarką za niedługi czas sobie pobrykam po trawniczku.
Jolu, akurat był moment, że wyrobiłam się ze wszysatkim. Wypieliłam, popodlewałam, gruzowisko sprzątnęłam i wygladziam pole pod trawnik. To akurat uchwycił aparat. Teraz na nowo zarasta. Lubię pielić. Ciekawe, na jak długo mi tej "lubości" wystarczy Wiesz....Kilka dni temu do 3-ciej w nocy zaczytywałam się Twoją historią starego ogrodu, przeprowadzki do nowego miejsca. Bardzo mnie poruszyła Twoja historia. Więcej na pewno napiszę u Ciebie....
NO tak, majaczyło mi się, dlatego poddałam pod wątpliwość. Ja też bywam u Ciebie po cichutku. Krzyknę niebawem na pewno.
No dobra...Zostaje. W końcu niewybredna, najdalszy kąt ogrodu sobie wybrała.
Witam Cię Jolanko w moim ogrodzie. No i dobrze Twój mąż pomyślał, bo już widzę, że najpierw marzyłam o trawce, teraz zacznę marzenia snuć o nawodnieniu. Już czuję, że czekają mnie regularne tańce z wężami. Tak wiec słuszny krok. A przy okazji ziemia dobrze osiądzie. Muszę polecieć do Ciebie i poobserwować, jak postępy trawnikowe. Mam nadzieję, że relacjonujesz.
Tam zaraz charakterna. Uparta i maqjąca idiotycznego świra na punkcie trawników. Jakaś nienormalna jestem. Obserwuję Twoje poczynania. Ty to dopiero masz konkretnie i na temat poukladane i nie ma, że zmiłuj. Dzięki Tobie dowiedziałam się, że nie tylko serby, ale i kanadyjki cudne są
Dziękuję :*
Witaj Kamila. Zapraszam, zapraszam. Drewno układałam częściowo ja, potem nauczyłam męża i on już rządzi. Myślę, że drewutnia może być pięknym dodatkiem w ogrodzie. Ja póki co mam prowizoryczny stojak, ale oby posłużył z kilka lat, bo na docelową drewudnię w najbliższym leiu nie ma marnych szans. Dobre słowo, wsparcie tu na Ogrodowisku naprawdę pomaga spiąć poślady i zapieniczać ze zdwojoną siłą. Tak więc poproszę o więcej
Czytalam, że się z mężem za drewutnie zabraliście sami. To tak jak ja...Ja tez sama. Drewutnia, to zbyt wiele powiedziane. Ot taki sobie stojaczek na drewno. 2 podejścia i gotowe.
Za patyczki dziękuję. Będę czekać. Wiem, że rasowe róże się na podkładach hoduje, ale wiem też, że najpiękniejsze róże u mojej babci były właśnie z patyczków, więc warto poczekać. A może się uda. Z chorobami może nie będzie tak źle. Jaka pani, takie róże. Ja niechorowita Wiesz MIrko...Nauczyłam się ogarniać takie rzeczy jak pielenie hurtowo i z rozmachem. Teren z każdym tygodniem robi sie dla mnie coraz mniejszy...Tyklo w myśleniem wielkogabarytowym w ustawianiu rabat wciżmam problem, ale uczę się.
Oby tylko nie zmyło trawy to może będzie całkiem OK CHociaż są miejsca, gdzie widze, ze woda lubi się zbierać, nie udało i się dwóch wglębien zniwelować. Liczę, że trawka jakoś oko oszuka...
Dziękuję
Ten przy drewutni, fakt. Ideał trawnika. Drżę o to wielkie pole zasiane trawą w środę. Żeby nie spłukało
Chociaż jakiś talent mam
Właśnie niby wysokie wody a susza straszna,. To pewnie przez naruszenie warstw, bo raz wywiezione, potem nawiezione, potem wymieszane i tak się ta woda to wlawa, to przelewa...
No, poczułam na własnej skórze przez moment.
Miło mi, że trafilaś do mnie i wytrwałaś dłużej. Zapraszam częściej. Też postaram się do Ciebie zaglądać. Pozdrawiam i ściskam.
O tak. Uwielbiam upały, ale u mnie w miarę niedalweko morze, więt te upały zawsze latem znośne są. Współczuję rejonom, gdzie powietrze dosłownie stoi. Teraz po burzy się troszkę orzeźwiło, chociaż nadal upalnie. W zasadzie fajnie teraz jest...
Na różach się byczylaś???? Hahahahaha, fajnie się to przeczytało I jak spacer? Piękne róże, co?