Ola, ja już mam. Po zapłaceniu za materiały budowlane na długo Ale wiesz, ile lat czekałam na porządki na "podwórku " ?
Ciągle słyszałam, ze podwórko musi być i wjazd duży i miejsce na opał. A jak trafiłam na Ogrodowisko, przekonałam się, ze tak być nie musi
Zazdroszczę ci tych zakupów piękne
Agatko, M miałby to w sobotę zrobić, ale będzie rozbierał drewutnię, nie rozdwoi się Więc zrobiłam sama. Mam obwódkę prawie zrobioną. Tylko robiłam z poziomicą i okazało się, ze teren nierówny, i trzeba by ziemi dosypać. Chwilowo nie mam miejsca, gdzie by ją wysypać i muszę grzecznie poczekać. Na mój przyszły trawniczek pustaki wylądują za chwilkę
Reniu, wreszcie masz całokształt. Napracowałaś się nad planem.
Nad którą rabatką się zastanawiasz? Od ktorej chcesz zacząć? Bo front już jest chyba omówiony i zaplanowany ? Która jest tą do cienia, co masz listę roślinek? Wybrałaś z listy już jakie byś chciała ?
Myślę Violu, że już można. Ja dziś pryskałam promanalem, bo się bałam, ze potem nie zdążę. Za tydzień popryskam siarczanem potasu. Chyba, ze w międzyczasie podsypię tym granulowanym.
Juzia, dziś to mnie możesz wyzywać od pracusiów, bom ciężko dziś pracowała. Miałam dziś wolne, bo rekolekcje sa u nas, więc rano chwilkę poleniuchowałam i popisałam sobie na Ogrodowisku. Potem z panem, co mi na tarasie kafelki kładzie, wypiłam kawkę. Potem chciałam zamówić kuriera, aby dla Kasi zrobić paczkę, ale się okazało, że do osób prywatnych kurier nie jeździ. Tego nie wiedziałam, z kuriera więc nici
Potem zrobiłam listę zakupów materiałów budowlanych i poszłam je zamówić w pobliskiej hurtowni. Przy okazji zamówiłam sobie obrzeża betonowe do mojej nowej rabaty. zanim zdążyłam wrócić pieszo do domu (ładny spacerek miałam na drugi koniec wsi), kierowca zdążył przyjechać z moim obrzeżem. Więc zakasałam rękawy, wzięłam poziomicę, miarę, szpadel, toporek, sznurek, kijki, podręczną łopatkę i wszystkie możliwe pomoce naukowe i zaczęłam układać moje krawężniki wokół rabaty. Tylko po pierwszej płycie poprosiłam mojego murarza, żeby zerknął okiem eksperta i sprawdził, czy trzymam kąt. A on wziął ołówek i miarę i matematycznym sposobem wyznaczył trójkąt pitagorejski: 60 cm, 80 cm, 100 cm. Tak to ja też mogłam zrobić, hi, hi.
I powiedział, ze dobrze mi idzie, więc pracowałam tak małymi krokami, co chwilę używając innego narzędzia, aż przy przedostatnim padłam. Za żadne skarby nie chciał mi trzymać linii, wiec zostawiłam dwa obrzeża na jutro.
W przerwie na odpoczynek popsikałam promanalem wszystkie moje bukszpany i przesadziłam tawuły japońskie. Z dwóch zrobiłam trzy i mam nadzieję, ze przeżyją. Przy okazji je przycięłam, zaczynały wypuszczać już listki.
Zrobiło się zimno i o 18.00 poszłam do domu.
Okna nie umyte, a jutro też nie będzie czasu
Kasia, żebyś wiedziała.
Nie mogłam dłużej patrzeć, jak w jednej linii stoi murowany garaż i drewniana drewutnia. Ni przypiął, ni przyłatał. Fotkę takiego stanu zrobiłam, ale jej nie wstawię, bo wstyd. Mam tylko nadzieję, że będzie lepiej.
Małgoś, chyba masz rację, ze winą żółknięcia bukszpanów był upał, pora przesadzania i ostre słońce. Właściwie, to Toszka określiła, ze miały sucho, bo mimo, że miały wodę, ich system korzeniowy naruszony przez sadzenie nie pobierał wody.