Dla podglądu gdyby ktoś chciał widzieć jak wyglądają 4 letnie brabanty sadzone dosłownie jako cieniutkie prawie niewidoczne 60cm gałązki,wrzucam fragment ogrodu za domem (dokładnie widać, które rośliny otrzymałam w prezencie, żółtawe kule z żywotnika i pęcherznice...)
Oraz najgorszy fragment w moim ogrodzie, który widok przyprawia mnie o łzy, tym bardziej, że jest on jednym z bardziej widocznych z okna mojej sypialni...
Na zdjęciu wspominane zebriny, nie widać dobrze koloru wydaja sie być nawet zielone trochę, ale czubki chwyciło. One za dnia całe mają taki kolor, do tego wspominany żółty jałowiec, wiąz, jakaś thuja od synka oczywiście w kolorze złota i otrzymana w prezencie żółta tawulka. Ach i oczywiście w tle jedne z wielu berberys ów które posiadam, oczywiście jak mogło być inaczej w żółtym kolorze.
Nie wspomne już o choinkach po świętach które mąż koniecznie chciał zachować, i blaszanym straszaku na narzędzia...
Na brak estetycznej lini wzdłuż żywopłotu proszę nie patrzeć, zdjęcia są z dzisiaj w trakcie koszenia, ten fragment dopiero czekał na swoją kolej,a dwa że nie mam serca robić cokolwiek w tej części ogrodu bo nie lubie jej bardzo...
Ach i warto wspomnieć, że uchwyciłam tu też biedne grujeczniki które znalazły tu miejsce chwilowo na przeczekanie nim znajde im docelowe rabatki, a które dostały wycisk po nie tak dawnych przymrozkach.
Tak wiem, jest brzydko.
To jest cześć ogrodu która zdecydowanie wymaga zmian, problem w tym, że nie mam pomysłu co zrobić z taką ilością niechcianej żółci... W żadnej części ogrodu ich nie chce, a każda z tych roślin ma wartość sentymentalna jak nie dla mnie to dla męża...