W sobotę wsadziłam własne sadzonki pomidorów. nadwyżką podzieliłam się z sąsiadką. Dzisiaj, mimo niskiego ciśnienia atmosferycznego, moje wewnętrzne ciśnienie podskoczyło maksymalnie. 8 krzaczków zostało pozbawionych liści i większości łodygi. Z ziemi sterczą 2 cm kikutki. Wrrrr.....Podejrzewam kosy, bo one pałętały się po tej rabacie. Sąsiadce nadwyżki z moich nadwyżek nie zostały. Wniosek: dobre uczynki nie zawsze kończą się dobrze. Następnym razem zostawię sobie rezerwę.
Aura dzisiaj niezwykle dynamiczna. Co godzinę dostaję kolejne ostrzeżenia przed wiatrem i deszczem. Jagody kamczackie udało się zebrać.
Kwitną dwa najmniejsze rodki: Catherina van Toll i drugi egzemplarz Novej Zembli.
Podczas pierwotnych nasadzeń na garażowej użyłam irysów syberyjskich jako zadarniaczy. Docelowe rośliny się rozrastają, a ja powoli redukuję irysy. Te rosnące za świdosliwą już wykopane.
Sąsiadowa budka strażnicza nieco się spatynowała, w dalszym ciągu mam wobec niej mordercze uczucia. Na szczęście tuje nieco podrosły. Odliczam czas- jeszcze jakieś 7 lat będzie mi wisiała nad głową. Może krócej...
Na przedpłociu rozrastające się turzyce SS zaczęły już maskować zasychające liście tulipanów EE.