Elu te gasienice to akurat borecznik, ale objawy zwójki mam na sosnie koło kompostownika chyba poobrywam te pedy bo jeszcze sięgam do wszystkich.....tak sobie myslę skąd te szkodniki u mnie jak jedyne sosny w pobliżu to te u sąsiada na pagórku, a potem już długo, długo nic.
Orliki niestety po dzisiaejszej wichurze nocnej częsciowo połamane drzewa wiszą porozkraczane od ciężaru wody i wiatru....już nie mam siły do tej pogody. W nocy była cofka w rowie i znowu mam wode na rabacie liliowcowej....boję się, ze zgniją mi te liliowce, a dopiero w tym sezonie wszystkie by zakwitły pierwszy raz.
Za dużo ich i już za duże kępy bym mogła je przesadzić gdzie indziej....zreszt a gdzie jak wszędzie mokro
W ostateczności będę robiła z nich sadzonki i w donicy dołowała, żeby nie stracić odmian
Jolu trudno mi odpowiedzieć na Twoje pytanie bo ja po prostu w grunt sypie nasiona i potem ani nie rozsadzam, ani nie pikuję. Rosną gdzie posiane, z reguły wygrywa najmocniejsza siewka, może dlatego takie są, bo sieję mieszanki zawsze, a potem w kepach mam jednego koloru, po dwóch sezonach te co się same gdzies wysieją pojedynczo też są takie dorodne. A że nie ścinam po kwitnieniu to zawsze sie samosiewy jakieś zrobią
Agatko w nocy mieliśmy wichure z obfitym ulewnym deszczem , cofka na rowie się zrobiła bo za domem sąsiadki z pól woda poszła, zrobił się wodospad i do rowu wpadało poniżej, przybór wody w tamtym miejscu spowodował, że cofnęło do mnie i zalało rabate i donicę Martwię się już o rośliny
Umawiamy się tak ja pozbieram nasiona z orlików jakie mam, bo Grażynka też chętna i potem taki miks moich ode mnie dostaniecie ok?
Bo jak przekwitną to nigdy nie pamiętam który jest który
O kurczę strasznie mi przykro :/ ja mam piasek i wszystko leci jak przez sitko, jedyny plus... ta pogoda dobija, co chwile mocno pada, wole już podlewać niż martwić się czy mi coś nie zgnije słońca i ciepłego wiatru Ci życzę oby czerwiec był ciepły..
Grzesiu o dom sie nie boje , ale o ogród drżę jak widze kolejne chmury. Kurcze, ale mamy skrajności, albo ekstremalna susza, albo ekstremalny deszcz lub wicher.
W 1997 mieszkałam jeszcze w Krakowie przy samych wałach wiślanych blisko mostu, drżeliśmy wtedy bardzo bo grozilo, ze wisła wały przerwie, po brzegi były wypełnione, a na most płynęła zerwana barka
Wtedy udało się, niebo kurek zakręciło, może i teraz przykręci.