Nieśmiałe przymiarki do komponowania rabat.
Wiedziałam, że dobór roślin będzie mega trudny, ale nie spodziewałam się, że to będzie aż taka masakra. Osiwieję nad tym, jak nic.
Zaczęłam rozmyślania od przedogródka i jedynej zacienionej rabaty w całym ogrodzie, bo usytuowanej na północny-wschód. Słońce operuje tam po wschodzie przez jakieś 4-5godzin wiosną-jesienią i 6-7godzin latem. Później budynek rzuca cień, sięgający mniej więcej do końca rabaty z numerkiem 1.
Przy okazji ukośną kreską zaznaczyłam też miejsce, gdzie zimą może spadać śnieg z dachu. Wprawdzie mamy płotki przeciwśniegowe, ale przy dużych opadach i tak zdarza się, że śnieg z dachu gruchnie.
Skoro cień, to od razu pomyślałam o różanecznikach, czyli rabatka na kwaśno.
Trzymając się zasady monogamii gatunkowej i kolorystycznej wepchnęłam tam jeszcze azalie, wrzosy i trochę rozczochranych wypełniaczy, które podobno (słowo kluczowe) na kwaśnej rabacie też dadzą radę wieść w miarę spokojną egzystencję. Wyszło mi coś takiego:
Przekonana nie jestem. Symetria rulez, ale gdzieś trzeba mieć poukładane...skoro w głowie nie bardzo