Nie lało, zbyt mocno nie wiało. W domu czekał na mnie stos papierów, więc uciekłam do prac ogrodowych. Zakończyłam wszystkie tegoroczne rewolucje.
Ostatnia opierała się na tym, co Asia /Makadamia nazywa tetrisem.
Zza ławeczki w narożniku różanym wykopałam świerka białego. Warunki świetlne miał tam coraz gorsze. W okolicach różanych słupów rósł sobie szmaragd. Za blisko róży, która go trochę dusiła. Do realizacji moich planów potrzebowałam więcej miejsca, więc wykopałam jedną pęcherznicę. Tuja poszła w miejsce pęcherznicy. Za ławeczkę poszły wykopane z półksiężycowej dwie hortensje VR. W nogi dostały hosty i bodziszki. I ten zakątek przestał mnie denerwować. Na wiosnę bardzo mocno przytnę pęcherznice. Mam nadzieję, że hortensje w tym miejscu odżyją, bo w poprzednim miskanty zabierały im całą wilgoć.
Z półksiężycowej z wrzosowiskiem wykopałam dwa zwykłe świerki, Cięłam je mocno w stożki, ale stwierdziłam, że natury nie powstrzymam i za parę lat zrobi mi się problem. Póki mam siły, to trzeba kopać.
W miejsce jednego wsadziłam szczepioną pendulowatą jodłę, a w miejsce drugiego świerka białego Daisy White. Przesunęłam rosnącą tam hortensję, której w rozroście przeszkadzał miskant.
W miejsce wysadzonych hortensji wsadziłam kolumnowe cisy i żywotnikową kulkę.
Za rok zobaczymy, czy pomysł się sprawdzi.