No właśnie o tym i ja myślę, bo nie ma gdzie nogi postawić, a będzie jeszcze ciaśniej. Ja z kolei muszę wleźć na mur i pościnać ekspansywny bluszcz, który już wchodzi na drzewa.
Ana, synowie bywają bardzo troskliwi. Mój M właśnie opiekuje się praktycznie całodobowo (poza dyżurami w pracy) swoją ciężko chorą, leżącą mamą i jest najlepszy na świecie.
Danusiu, nam pomogło podanie mamie soli fizjologicznej i glukozy dożylnie. A było bardzo, bardzo źle, mama przestała praktycznie łykać. Choroba osłabiła ją bardzo i odwodniła. Myśleliśmy, że będziemy się żegnać a to było odwodnienie. Z każdym dniem jadła coraz lepiej, teraz je naprawdę dobrze.