Dziś kolejna porcja zdjęć, gdyż pąki róż pękają, więc jak tu pominąć ten tak miły moment?
Remontantka Baron Girod de Lain - to jedna z tych, które miały iść pod przysłowiowy nóż. Jest u mnie kilka lat i dotąd nie zachwyciła pokrojem i obfitością kwitnienia, może dlatego, że nie była kulkowana. Do tego czarna plamistość co roku. Zimą obiecałam sobie, że w tym sezonie będę eliminowała róże nieodporne, a na ich miejsce kupię te o najlepszych parametrach zdrowotności. No i chyba usłyszały moje myśli, zmówiły się, czy co?

Ale oprócz kilku, które nie przetrwały zimy, reszta poszła wiosną jak burza - dużo pędów bocznych z największą jak dotąd u mnie liczbą pąków (bo specjalistką od róż nie jestem!). Na pewno sprzyjała temu ciepła i sucha pogoda. Baron należy też do tych właśnie, które zaskoczyły mnie pięknym wzrostem od wiosny. Jak będzie po ostatniej ulewie i jeżeli sprawdzą się prognozy na czerwiec o 2-tygodniowych deszczach? Hmm, na razie cieszę się pierwszymi kwiatkami
NN ulubiona. I rosnąca w kącie ogrodu, nie wiedzieć czemu
Zeszłoroczny nabytek - mały krzaczek z ciężkimi, napakowanymi główkami kwiatów o świeżym, cytrusowym zapachu - szkoda, że trzeba klękać, by powąchać, jak przed królową

Ot i nazwa uleciała, potem się przypomni ...
A może by tak konfitury