Ogród zmienia się w oczach, dosłownie. Dzisiaj trochę mniej wieje i niebo bardziej przejrzyste. Omiatanie ogrodu jest przyjemniejsze. Wczoraj musiałam podlewać warzywnik, bo wiatr mocno przesuszył glebę.
A rodki? No sama popatrz!
Świdośliwy, zgodnie z przypuszczeniami, są w pełni rozkwitu.
Zostawiam Was z wyprodukowanym przeze mnie wczoraj żarełkiem, choć pewnie nie możecie już patrzeć na jedzenie Kwiatuszki na cieście z mojego ogródka, tulipany na kraciastym stole z ogródka mojej mamy, zupka-ramen to dzieło mojej młodszej siostry Julci (pycha!):
Zasieki antypiesowe dzielnie się trzymają, choć zostały już wielokrotnie wystawione na ciężką próbę i są deczko zdefasonowane:
Na tym bujaku spędziłam resztę ciepluteńkiego wieczoru, upajając się zapachem hiacyntów i dymu z pierwszego w tym roku ogniska (najlepszy zakup pod słońcem, dzisiaj zamawiam drugiego ):
Zanim przejdziemy do najbardziej pracowitego dnia minionego tygodnia, czyli soboty, zaprezentuję Wam też kolcosiła i pięknie zwariegaconego koleusa, ciekawe co z niego wyrośnie za gentelman (na zdjęciu słabo to widać)
No dobrze, czas zakasać rękawy i brać się do roboty.
Zuzia jesienią napisała:
Na co odparłam: "Rabata przy domu jest niestety niepowiększalna, bo weszłaby na jedyny przesmyk prowadzący do sadu ( będziem marudzić i przesadzać pewnie za rok, czy dwa- ten typ tak ma)".
No i okazało się, że:
a) jednak jest powiększalna (dodałam z 20cm )
b) przesadzanie nastąpiło o wiele szybciej
Hahaha dobrze posłuchać mądrego, nawet jeśli z opóźnionym zapłonem z mojej strony
Rosnące tam hortki Lime Light powędrowały na lewą stronę rabaty wokół łupkowego kręgu:
Urobek też był przy tym niezły m.in. udało się pozyskać kilka wiaderek gruzu i szkła, metrową rurę, stare obcęgi, pełno folii, a nawet szczątki plastikowej choinki... Tutaj część z tego, co wykopaliśmy, prawdziwe skarby zaczęły wychodzić przy przesadzaniu turzyc .
Mając wytyczony kształt rabaty przyszedł czas na poprawę nasadzeń, tak minęło nam piątkowe popołudnie: