Dzięki za Wasze odwiedziny 
Opowieść dnia:
Dzisiaj wykopywałam cebule lilii na ok 2 m². Zdziwiłam się, bo cebule były jakby zawieszone w glebie na ok 10 cm, a pod spodem pustka, taka, że mogłam włożyć całą rękę a nawet dwie. Pomyślałam, że cebule tak pracowały i na korzonkach uniosły się wyżej pozostawiając pustą przestrzeń. 
Skonsultowałam z Wiedzącym Lepiej – potwierdził, że cebule pracują, raz są wyżej a raz niżej.
Kopię sobie spokojnie nadal małą łopatką, żeby nie uszkodzić cebul i nawet ułatwiło mi to wyciąganie ich, tak zawieszonych, bo chwytałam oburącz całą  karpę wraz z cebulą, odrywałam i pomału oczyszczałam z gleby cebule główne i przybyszowe. Tych drugich co najmniej kilkanaście wokół cebuli głównej, klęska urodzaju 

Włożyłam rękę do takiej przestrzeni badając i wyciągnęłam gwałtownie z lękiem, bo wydawało mi się, ze coś mnie dotknęło, wyobraźnia podpowiada, że wyciągam rękę ale bez dłoni 
 
 (ach, bujna ci ona, ta wyobraźnia 

)
Sprawdzam jeszcze raz – nic. Aha, to jakiś kamyk czy cuś 

Tu następuje mała przerwa na kawę, po krótkiej chwili (bo szkoda czasu przecież) wychodzę kopać i co widzę?
Jeden z moich pięciu kotów nie ma głowy, tzn ma, ale w ziemi i wystaje pozostała jego równie ważna część z ogonem na baczność. 
Po chwili gwałtownie wyskakuje z jakimś tłustym i dość dużym chyba karczownikiem w zębach  i ucieka, a ja za nim się rzuciłam, o mało się nie przewracając, w celu identyfikacji drania, ale kot myślał że chcę się przyłączyć do uczty i w krzaki. 
Kot bohater ma na imię Ocelot (ze względu na plamki), chyba jakiś Dyplom Predatora mu strzelnę 

 bo nie będę udawać, że ucieszyłam się bardzo z tego polowania