W piątek termometr dobił do 20 stopni. Nie mam u siebie (poza magnolią) roślin egzotycznych i wrażliwych. Z kwietniowymi przymrozkami większość roślin sobie poradzi. Najgorzej jest z tymi krzewami i drzewami, które akurat kwitną. U mnie kolejny rok nie będą owocowały śliwy. Otworzyły kwiaty właśnie w ten bardzo ciepły piątek.
W sobotę serce mi zadrżało na widok oklapniętych pąków kwiatowych świdośliw, ale wraz ze wzrostem temperatury do 2 stopni na plusie ładnie się podniosły.
Wczoraj rozbawił mnie rudzik skaczący po cieniutkiej tafli lodu w misie z fontanną. Szkoda, że nie udało mi się zrobić zdjęcia.
Dotąd żyłam w przekonaniu, że narcyzy Thalia są śnieżnobiałe, a tu taka niespodzianka.
Jeśli Ci głupio to zawsze możesz zadzwonić do sprzedawcy i odesłać zwrot. Pewnie zapiszesz się w jego pamięci jako wzorowy klient.
Tatuaż piękny w swojej subtelności.
Przymrozek był, ale nie taki straszny jak pierwotnie prognozowano. Ziąb tylko okropny się zrobił i odeszły wszystkie chęci na jakiekolwiek działania na zewnątrz.
Magnolia zbliża się do końca kwitnienia. Płatki wraz z wiatrem rozniosły się po ogrodzie. Brązowych glutów raczej nie ma.
Fajnie, że wróciłaś
Ogródkowe działania Twoje mnie zawsze ciekawią - robisz coś niesamowitego
Ale tym razem ślinka mi pociekła bardziej na widok chlebka niż rabat - proszę o przepis
Urodzie tego pierwiosnka nie mogłam się oprzeć. Do domu trafił tylko chwilowo, w obawie że mróz uszkodziłby mu kwiaty.
A w niedzielę ranek przywitał nas zaśnieżonym krajobrazem za oknem, a do tego zimny porywisty wiatr i czasem padający śnieg. Czekam na wiosenną pogodę i oby wróciła przed następną sobotą.
Do fotek załapał się jeszcze pierwiosnek od Uli i kamasje.
A teraz wysiewy
Tytoń leśny i chyba ostróżki i coś tam jeszcze. Niestety napisy były ołówkiem i w tej wilgoci spłynęły, więc znowu loteria. A z czterech pojemniczków nic nie wyszło, więc trochę słabo się udało.
A tu już część wygrabiona, ale nauczona doświadczeniem porobiłam pamiątkowe fotki, bo jakoś ten wieczór tak szybko nadchodzi.
Potem jeszcze trochę pocięłam, pograbiłam, rozsypałam azofoskę metodą Hani Gruszki i sprzątnęłam 3 taczki pociętych już gałęzi. Jestem usatysfakcjonowana. Choć pod wieczór, to już całkiem zimno się robiło. Jednak rośliny w nosie miały chwilowe ochłodzenie i większość ruszyła z wegetacją, więc jakbym się nie wyrobiła z wycinaniem, to potem miałabym przekichane.
A teraz czas na trochę fotek, bo mimo zapowiadanego deszczu byłam w sobotę na działce i nawet sporo podziałałam. Z Rzeszowa jak wyjeżdżałam, to wprawdzie padało, ale na miejscu już nie. A ponieważ tego deszczu nie było dużo i długo, to spokojnie dało się pracować, tylko robiło się coraz chłodniej. Nawet musiałam pójść się doubierać, choć zwykle przy pracy w drugą stronę to idzie.
Piątek był przepiękny. Popracowałam trochę w ogrodzie, złapałam też nieco kwitnących kadrów.
Prognozy przerażają. 20 stopni a potem mróz i lodowaty wiatr.
Na szczęście sobotnia noc była w okolicy zera, zobaczymy jak dzisiejsza.
Tymczasem mirabelka sąsiada i moja magnolia, pachnące ślicznoty.
Jolu, oczka po zimie prezentują się całkiem dobrze.
Woda w obu krystaliczna, tylko w jednym masa glonów, ale myślę, że tam mam kamienie dla ptaków, żeby miały na czym przysiąść.
Wody trochę ubyło, bo mało pada, a zwierzaki, szczególnie mój kot z nich korzystają.
Monia, to nie piwonie tylko serduszka.
Przy okazji mam pytanie, czy Twoje gaury już wychodzą?
U mnie suche patyki i boję się, że je straciłam.
Jolu, mam wizytę 8.30, więc raczej skończę koło 12. Chcę zabrać m. bo nie lubię jeździć po W-wie, kiedy mam wyznaczoną godzinę, szczególnie tak wczesną. Pewnie będzie gnał do domu.
Ale bardzo chętnie przyjade na dłużej. Podaj termin
Gosiuja też lubię najbardziej białe ciemierniki. Całe szczeście sieją się na potęgę. Co prawda ciemierniki nie mają u mnie łatwo, bo chyba mam bardziej kwaśną ziemię, ale mimo wszystko kwitną.
Liczę więc, że co roku będe miała ich coraz więcej.
Ja w sumie też mogę najwięcej zrobić w sobotę, bo w tygodniu wracam ostatnio późno i niewiele mogę zdziałać. Weekend okropny. Wyszłam tylko do ogrodu okryć hortensję. Chociaż nie wiem, czy na coś to się zda. Pewnie i tak pączki przemarzną.
W przyszły weekend musze w końcu ogarnąć taras, bo zapowiadają całkiem fajną pogodę na święta, więc pewnie rodzina będzie chciała wyjść do ogrodu po śniadaniu.
Coraz bliżej święta, a ja mam wrażenie, że mam coraz więcej pracy w ogrodzie..
W tygodniu maja przywieźć nowe nadstawki do wymiany w warzywniku, czyli trzeba bedzie wywalić ziemię ze starych skrzyń, a potem ją włożyć z powrotem.
Czeka na mnie taras. Teraz mam totalny bałagan. Pół dnia pewnie mi zajmie sprzątanie.
No i największa akcja, wertykulacja trawnika. Ale to chyba zrobię po świętach. Będe po raz pierwszy urzywała mojego spalinowego wertyklulatora. Chyba wykorzystam m., żeby pierwszy odpalił tego potwora. Teraz trochę zaczynam się bać, że będzie dla mnie za ciężki. To potężna maszyna.Ale tak nie cierpie wszelkich urządzeń na kablu, że chyba nie będe narzekała.