Jak dla mnie to ten długi weekend jednak trochę za krótki jest

. Upłynął nam bardzo pracowicie. W piątek po południu rozpoczęły się przygotowania do remontu pokoju młodego czyli odgruzowywanie

, w sobotę pomalowałam ściany, w niedzielę wyprawa po nowe biurko, skręcanie i ponowne układanie wszystkich rzeczy. Masakra, ale cieszę się, że mamy to już za sobą, Ignacy przeszczęśliwy, bo już dłuuugo błagał o ten remont.
Na działkę pojechaliśmy w dopiero w poniedziałek. Po kwietniowej wizycie pani zimy zdecydowanie ucierpiały hortensje ogrodowe, młode listki są nadmrożone i pewnie kwiatów znowu nie będzie. Jak je na zimę opatuliłam i pięknie przetrwały, to mi je wiosna załatwiła. Cały dzień ryliśmy w ziemi, tzn. oczywiście wywoziliśmy taczkami żółty piach na szykowanej rabacie przy tarasie, na której mają zamieszkać róże. No i końca nie widać, jak te róże w końcu wsadzę, to nie wiem czy jakiś kwiat tym roku zobaczę.
Kilka fotek cykniętych na szybko w przerwach w ryciu ziemnym, najpierw ubiegłoroczne tulipany, wyglądają na niezawodne, muszę odgrzebać ich nazwy:
A tu kwitnące jeszcze exotic pomiędzy kuklikami, które tez już się szykują do kwitnięcia