Ja wiecznie spóźniona, wiecznie w niedoczasie, ale choć tyle przyzwoitości mam, żeby zdjęcia z minionego weekendu wrzucić przed kolejnym weekendem
Niespodziewanie zamiast wojażować zostaliśmy w domu. Wobec okoliczności pogodowych było to całkiem sensowne

(choć
Tess, nie mogłam odżałować cały weekend...)
Forsycja dała sygnał:
Więc wykorzystaliśmy pogodę w pełni i z przytupem otworzyliśmy sezon ogrodowy: trawnik zwertykulowany i nawieziony, rabaty w większości oczyszczone, rabaty jeszcze niezagospodarowane częściowo przygotowane pod nasadzenia. Przed nami jeszcze dużo pracy, ale wiążę z tym sezonem bardzo duże nadzieje. Chciałabym we wrześniu pokazywać Wam już w większości zagospodarowany ogród.
Najbardziej reprezentacyjna rabatka:
Tulipki się szykują, ale szałwie również pchają się do słońca:
Zaczynamy też zakupy. Na razie za sprawą sklepu na L się zakulkowałam... dwie wycieczki do sklepu już zrobiłam po kulki bukszpanowe i waham się, czy jechać ponownie