A ja jednak kocham słońce i kolory. Ale może trzeba mieć taką alternatywę- i cień i słońce... mam to szczęście mieć te dwa, całkiem odmienne światy
zobacz pw.
Żeby odkryć przyczynę trzeba widzieć te okazy, trzeba też wiedzieć dokładnie po kolei co robiłeś z nimi i jakie były w fazie zakupu.
- czy korzenie miały 100% czy obcięte i w szmacie/balocie?
- gleba jaka była, czy glina
- głębokość sadzenia (czy zakopane za głęboko)
- czy była kładziona szmata (agrowłóknina) - zabójstwo (grzyb = opieńkowa zgnilizna korzeni)- najbardziej prawdopodobne
- czy były ściółkowane kamieniami (drugie zabójstwo)
- jak były podlewane, zalane czy zasuszone
- czy jakieś zwierzęta typu karczownik nie miały tam gniazda lub terenu żerowania
itd itp
Jakie tuje miały korzenie podczas sadzenia. Jesli masz jakieś problemy, zanim wyrzucisz/spalisz zrób dokumentację. Nikt nie jest wróżką, żeby wiedzieć jaka była przyczyna. Mogło ich być kilka/wszystkie, albo tylko jedna - najbardziej prawdopodobna - kupiłeś tuje kopane w sklepie budowlanym w promocji, nie miały prawie wcale korzeni, wsadziłeś w glinę, zasypałeś kamieniami i do tego szmata i po sprawie. Wszystko zgniło i padły.
A jeśli tak nie było, to przepraszam, pozostaje zalanie albo karczownik. Albo zgnilizna, gdyby były za głęboko posadzone w glinie na ten przykład. Loteria. Za mało danych.
Tutaj samo wałowanie nie pomoże, potrzebne będzie dosypanie ziemi a to zrób na wiosnę, wtedy będą warunki do takiej roboty. Teraz sobie odpuść w tym zimnie.
Zapewne źle zrobiono przygotowanie, niwelację i wałowanie. Nie samo wałowanie.
A może ziemia na świeżo był, nie odleżała się poprawnie, gdzieś się zapadło, a gdzieś nie. Trzeba dosypywać, skoro są ślady, jak głębokie?
Jest zima, zimne powietrze od szyb dociera zapewne, a może było okno otwarte? Nie nawozi się zimą. Poczekaj do wiosny, teraz tylko podlewaj, nie zalewaj. Czy doniczki mają otwór w dnie?
Tak, ja też, ale utrzymanie tego ogrodu, gdy warunki im się pogarszają nie jest łatwe, a właściwie to prawie nic w nim nie robię, bo jestem tam. Więc ogród skazany jest na siebie.
Gdybym miała tylko ten ogród, byłoby wychuchane i dopieszczone, każdy listeczek. A tak, koszę co tydzień, albo dwa...hmmm cięcie topiarów raz w roku wielkim wysiłkiem, bo tam zawsze wszystko pilniejsze, a poza tym wszystko tak porosło, że trzeba by karczować już.
Wiesz co? Magnolia nie znosi zbyt głębokiego posadzenia, nie znosi grubej warstwy ściółki i nie znosi grzebania w korzeniach bo się je urywa (płytko się korzeni).
Lepiej ją zostaw w spokoju, napraw te zniszczenia na ile można a dopiero jak przyjdą wielkie mrozy to wtedy jak chcesz owiń pieniek. Ale..jest jedno ale:
jak będzie owinięta tym szybciej mogą ją zaatakować grzyby w tych uszkodzonych tkankach...więc może im mniej chuchania tym lepiej?
Tutaj może być cała gama przyczyn, wszystko, susza, zagęszczenie z pwodou chwastów, słabe warunki wzrostu, może być choroba grzybowa, może osutka? Opryskaj Amistarem kilkakrotnie ale na wiosnę, może to też być przędziorek (zaobserwuj pod lupą czy nie ma szkodników - małych pajączków) ... opryskaj preparatem na przędziorki.
a na teraz moja rada:
Popraw im warunki, wypiel wokół, wyściółkuj a na wiosnę podsyp nawozem i przemieszaj z glebą. Podlewaj jeśli nie jest tam mokro, a sucho.
Tak, to prawda, lustra i detale robią robotę, ale jest tak ciasno i cieniście, że trudno już roślinom rosnąć. To jest niestety zła strona tego ogrodu. Nie ma oddechu i nie ma możliwości dosadzania. Na szczęście mam nowy ogród, a ten powoli idzie w zapomnienie...