Zbyszku, robota była zrobiona prawie, tyle, że ogarnęłam po kątach co nawiało i schować się zapomniało.
Tak , Zbyszku zamykam furtkę. Może jeszcze w jaki ciepły słoneczny dzień zaglądnę, ale drogę muszą wykończyć, między sprzętem i robotnikami się przemykałam. Dobrze, że w kaloszkach. Ale do domu wracałam w nich niczym z wykopów glinianych. I to przez całe miasto! Ale sie pewnie ludziska dziwowali. Taka ufajdolona!
Już nic nie sadzę, nic nie sieję, co miałam zrobić, zrobiłam, a czego nie zrobiłam, zostanie do roboty na wiosnę.
Dziękuję wszystkim za wsparcie i zachętę do prac ogródkowych, teraz będziemy się wspierać, by przetrwać czas zimowy. A już jak przyjdzie ŚW. Agnieszka, będziemy wyciągać nasionka z mieszka. I odliczać dni do 1 marca.