Koniczyna to koniczyna, a trawnik z definicji bardzo w skrócie to mówiąc - powierzchnia zasiana gatunkami traw - nie koniczyny i chwastów.
Nie lubię chwastowiska koszonego, jest brzydkie i nie przysparza ogrodowi urody. Toleruję je w miastach, bo trawniki nie są podlewane, w suszy trawa ginie a zaczynają rosnąć chwasty. I takie są "trawniki" miejskie.
A ja lubię wypielęgnowane ogrody, a nie takie niby naturalne, ale w sumie zaniedbane, a naturalność ma być tylko wytłumaczeniem "nicnierobienia" w ogrodzie. Dużo jest takich osób zasłaniających się "naturalnością" czyli nie pielą rabat, bo mają być naturalne, nie koszą trawnika i nie odchwaszczają bo "naturalny" Ja tego nie popieram.
Nie mówię, że tak jest w Twoim przypadku, przedstawiam mój punkt widzenia
Ewa dobrze pisze, nie ma przymusu chemicznego nawożenia trawnika. możesz przegrabić wiosną kompost.
Ale niech będzie trawnik. Czasy koniczyny w trawnikach pamiętam w latach 70-tych. Bo taka tylko była możliwość.