To wypadanie dorosłych drzew, to prawdziwe nieszczęście. Bardzo ciężko jest je zastąpić. W plątaninie korzeni małemu wypierdkowi trudno zapewnić właściwe warunki świetlne i glebowe. Łatwiej wymienić drzewko na pojedynczej rabacie niż te rosnące w tym moim nieformowanym żywopłocie. Nie spodziewam się jakiegoś spektakularnego efektu.
Zimową kurtkę wciąż mam w zasięgu ręki. Przeciwdeszczową też. Tylko słomkowy kapelusz wciąż poza zasięgiem. Upałów w prognozach nie ma.
Jutro ma być ładnie. Znów mam dylemat- kierunek warzywnik, czy ogród ozdobny?
Tę tawułę tnę tylko pod koniec zimy, wycinam 2-3 najstarsze gałęzie. Ona ma taki ładny fontannowy pokrój. Nie trzeba jej ciąć po kwitnieniu. Tak samo robię z tawułami nippońskimi.
Już sama nie wiem, co za oliwniki mi się trafiły. Kupowałam jako wąskolistne. Kwitną, a potem produkują zdrewniałe orzeszki przypominające żołędzie. Na każdej zdrewniałej gałęzi, na pniu też, wyrastają gęsto 5 cm twarde kolce (jak u glediczji trójcierniowej). Kiedy drzewka były mniejsze, to często te kolce raniły podczas koszenia trawnika pod nimi. Za każdym razem, kiedy mam je podkrzesywać i podcinać mam stany lękowe. Niebezpieczne są.
Zniechęcenie minie, kiedy wróci radość z pracy w ogrodzie. Ostatnio wciąż ją odbierały zawirowania pogody. W słońcu wszystko wygląda inaczej.
Mirusiu, donice maja jakieś 45 cm średnicy i głębokości. Mam też jedno większe oczko, tutaj go widać. W donicy, w której jest żabka rośnie skrzyp bagienny, a w drugiej jest lilia wodna.
Żabki same się pojawiły. Na róże czekam z niecierpliwością zwłaszcza, że jest sporo nowości. W tym roku, przy tujach posadziłam też róże rabatowe i wielkokwiatowe. Każda róża korzeni się dość głęboko, powinny sobie poradzić.