Nasz ogród nie jest łatwy. Położony na dosyć stromej skarpie. Teren podzieliliśmy na poziomy. Z przodu - przed domem , tzw przedogródek jest na poziomie, nazwanym roboczo -1, dom i najbliższe "otoczenie" domu na poziomie 0, natomiast ogródek "roboczy" (jagodnik i warzywnik) na poziomie +1. Między najniższym poziomem a najwyższym jest ok 10 m różnicy. Wiele osób bedzie uważać, że różnice w poziomie są fajne i pozwalają lepiej, ciekawiej zagospodarować teren. Zgadzam się, ale to się wiąże i z o wiele większymi kosztami oraz innymi problemami. Podczas budowy, po pierwszej większej ulewie cały żwir z drenażu był na drodze - na dole. Oczywiście łopaty, miotły w ręce i heja do sprzątania.I tak co jakiś czas. Potem mur za domem, w nocy przed naszym wytęsknionym urlopem - runął. I to tyko i jedynie dzięki majstrowi, który nas nie słuchając, zrobił mur po swojemu (tzn bez drenażu, zastrzałów itd). Nie było to miłe. Już nie mówię o "wygodzie" sadzenia i pielęgnacji roślin.
Ale i tak lubię te moje skarpy. Co się naszarpię to moje - ale kiedyś będzie pięknie

Niestety ze względu na wielkość - muszę ogród "tworzyć" etapami. Całkowicie leży przód (oprócz małej skarpy przed domem). Nawet poziomy dzielę na części: lewa, prawa, pod murem, skarpa itd.
W tym sezonie chciałabym zagospodarować poziom "zero". może nie całkiem ale powolutku do przodu. I w końcu uzupełnić rośliny na skarpie.
W sobotę posadziłam mnóstwo bylin pod murem. Chciałabym osiągnąć efekt podobny jak na zdjęciu: