Witajcie, dziękuje za odwiedziny, pokaże ciąg dalszy mojej wyprawy na wodospady. Opuściłem towarzystwo czapli i udałem się dalej, do przejechania mam dwie autostrady, jedną do Toronto a drugą z północy. Po minięciu drugiej autostrady, już widać uskok, droga prowadzi cały czas pod górę, na razie łagodnie ale później już trza się sprężać. Gdy wjechałem na uskok widoki się zmieniły i zaczyna się wieś, tylko same farmy i pole. Ziemia tłusta, aż mnie zazdrość bierze. Mijam miejsce w którym zawróciłem pierwszym razem. Jadę dalej i po 200 m widzę pierwszy wodospad. Najpierw śmieje się z siebie, jak mogłem być tak blisko i zawrócić. Wodospad nazywa się Borer's jest mały i 19 m wysokości. Po pół godzinie ruszam dalej, po chwili widać świetną panoramę miasta. Zatrzymuje się koło pani, która sprzedaje winogrona, dynie, dżemy i miód. Kupiłem jeden miodek i lecę dalej, hamuję zaraz, bo widzę śliczny widok, ogromne pole dyniowe. Po drodze robię kilka fotek, teren jest malowniczy, cisza i spokój, raz jadę Ścieżką raz ulicą, po drodze mijam ładne domy i przepiękne drzewa, nie sposób wszystkiego zrobić. Widzę już informacje, że zbliżam się do parkingu przy następnym wodospadzie ale o tym już jutro. Gdyż muszę iść spać, dziś się narobiłem, cały dzień walczyłem z liśćmi ale tego się nazbierało, nie wiem kiedy ja to ogarnę. Od poniedziałku będę zostawał do oporu o robił po ciemku. Fajnie się kosi i grabi na światłach, nie ma problemu, latarni w około jest dużo, więc strasznych ciemności nie ma. Pozdrawiam wszystkich i żegnam się jesiennymi kolorami.