Przy szklarni, jak w zeszłym roku - bukszpanowo. W zielonych donicach tulipany czarne, burgundowe i nie wiem jakie, zapomniałam, ale etykietki są, to przeczytam
W marcu kupiłam trzykolorowe prymulki, dostały szarej pleśni. PO przycięciu chorych liści i kwiatów nieco odżyły. Wczoraj była poprawka czyszczenia i podzieliłam je kolorami. ŻÓłte i białe wsadziłam na rabatę wczesnowiosenną a różowe do doniczek
A to wspomniana Primula denticulata i jej 3 sezon w doniczce. Na dole pełne białe ciemierniki
Uruchomiłam dekoracje na froncie szklarni i to mi zajęło pół dnia. Jestem tam sama, samiusieńka, dobrze że mam wózek dwukółek, inaczej ta praca byłaby niemożliwa
A tak, ogród daje wytchnienie, ja się wyciszam jak najbardziej, tam się zupełnie inaczej żyje. Marzę o tym, żeby już nic innego nie robić tylko tam siedzieć.
I ryć w ziemi. Wczoraj natargałam się donic z bukszpanami pod szklarnię, ustawiłam jak ma być i jestem po prostu... szczęśliwa.
Oczywiście pierwsze były róże od Austina, musiałam je mieć z oryginalnego źródła. Wtedy zaczęliśmy jeździć z wielkimi walizkami i przywiozłam 25 róż w jednej walizie. Ziemię trochę usunęliśmy, a patent zawijania roślin wymyślił Witek. Nawet żaden kwiat nie spadł.
Miałam wtedy jeszcze taras piaskowy i tam stały te róże w donicach z terakoty
Ja mam jeszcze biały, o dziwo 3 lata i w niewielkiej donicy. Może one wymarzają bardziej niż że giną.. bo zimuję je w namiocie i tutaj mają wyższą temp. Myślę że to jest klucz...
Też bym czmychnęła, teraz to tylko na Olszową Tak pięknie nam się tam razem pracuje. O niczym innym nie marzę, jak o spokoju i niespiesznej pracy, z posiedzeniem z kawą na ławeczce nad stawem. Rozmowy, wspólne plany, realizacja małych rzeczy...
W Wisley 11 razy jak widzę (prowadzę zeszyt wizyt kiedy i w jakim miesiącu)
Hampton Court 7 razy
Great Dixter 5 razy
Sissinghurts Castle 5 razy
Windsor 4 razy
Beth Chatto Gardens 4 razy
Wollerton 4 razy (mój ulubiony ogród)
Bressingham 3 razy
East Rouston Old Vicarage 3 razy
Hyde Hall 3 razy
W niektórych byłam po 2 razy (takich wiele). Wspomnień jest mnóstwo i zdjęć do oglądania. Chętnie to teraz czynię.
My nim ogród założyliśmy mieliśmy taka sieczkarnię- babcia miała, i jak zaczęliśmy remonty(wcześniej były niż ogród)to mój Emuś rozebrał i wywiózł na złom tylko koło uratowałam
a teraz była by i ozdoba ogrodu i przydatna....
Danusiu, pomysł bardzo zacny. Mąż tylko by mnie z domu wyprosił bo to koło to jego miejsce do leżakowania lub gotowania i spotkania z przyjaciółmi. Przenieść nie ma gdzie bo działka z domem ma 600 metrów a o każdy cm trawy bój toczy. Tak to w lato najczęściej u nas wygląda.