nie mogę zalec na tarasie i gapić się w gwiazdy ... (a nuż znaki bym zobaczyła ) bo taras sobie oglądam zza szybki ... piękny tarasik z kfiatkami zrobiłam dla komarów ... wściekły się od wczoraj ... atakują zbiorowo i bezlitośnie ...
a tak bardzo chciała po pracowicie spędzonym dniu ... tylko ta żerta banda krwiopijców ma w poważaniu co ja bym chciała

...
dobrze, że Adamo reprezentuje stanowisko od nich odmienne i zaangażował się w ten upalny dzień w dopieszczenie "brzozowej " na froncie

...
w zasadzie zmian jest niewiele ... a oraliśmy sobie z radością i ku uciesze ulicy całe popołudnie

... uciecha ulicy stąd, że projektantka i wykonawca czasami musieli sobie poudowadniać kto tu w tym tandemie rządzi

...
zacząć trzeba było od początku ... czyli od zrobienia ziemi z brei ziemią nie będącą a zakupioną od uczciwego pana co sam sobie taką podobno posesję nawiózł ... ja bardzo panu współczuję bo o wielkim terenie mówił, że pan sobie tą łąką rabaty wymościł ... sobie też współczuję ... tym bardziej, ze ja panu zapłaciłam za te łąkę jałową ...
bezcenny skarb wywieziony w lwiej części ... próchnica + ziemia + kompost nawieziona i wymieszana ... no niech mi teraz nie rośnie !!!


w rzucie z góry 2/3 rabaty wygląda mniej więcej tak