Kondziu, Ciesze się że podobają Ci się hosty które pokazywałem. Naprawdę było ich tam bardzo dużo, po prostu królowały tam i klony też tam rządziły. Je przyglądałem się im z każdej strony. Jestem ich miłośnikiem, gdyż są piękne i można powiedzieć bezobsługowe. Można prawie o nie nie dbać a i tak odwdzięczą się swoim pięknem. Na mojej działce rosną bezproblemowo, dla tego się przekonałem do nich, a gdy zobaczyłem na forum ile jest odmian, to postanowiłem, zbierać jak najwięcej. Już zgromadziłem na pewno ze 20 odmian. Tu bardzo podobają mi się odmiany mini, są naprawdę piękne i rzadkie. Zobacz, obok leżą skrzydlaki z klonów, widać jakie są małe. To one.
Teraz, robię sobie omleta na śniadanko i lecę do wielkiego ogrodnika, który jest za James garden, na skrzyżowaniu Royal York i Eglington w połowie mojej drogi do pracy, ale rowerem go omijam, gdyż wolę jeździć parkiem, przy okazji mam krócej. Wczoraj jechałem rano do pracy i właśnie tam widziałem kojota, stał 10 m od trasy rowerowej i patrzył na mnie, stałem ze 3 minuty i patrzyłem się na niego ale gdy sięgnąłem po telefon, czmychnął w krzaki. W mieście jest sporo kojotów ale ja widziałem pierwszy raz. W BC było ich dużo i na wiosnę widziałem je codziennie, po kilka sztuk i wieczorne wołanie było słychać. W każdą sobotę rano widzę jakiegoś fajnego zwierza. Tu w sobotę jeździ bardzo mało samochodów, jest cisza i spokój, więc i zwierzęta są bardziej wyluzowane i nie muszą chować się po krzakach.