Takich to ziomali znalazłem w ziemi przekopując rabaty.
Co mnie zdziwiło, dwie żurawki były mocno podjedzone, a mimo wszystko pięknie wyglądały w tym sezonie(pełno młodych cienkich korzonków zaczęło się pojawiać), ani śladu larw opuchalka. W sumie tylko 2 żurawki miały system korzeniowy wysokości 2 centymetrów reszta rosnąca bardzo blisko siedziała w ziemi z wielkimi korzeniami. Znalazłem tylko dwa opuchalki w stadium imago i dwa trupy dorosłego chrząszcza, a raczej ich większe części. Przesiewałem, przekopywałem mały fragment ziemi przez godzine i nic więcej nie znalazłem.
Teraz sam nie wiem co o tym myśleć.
Teorie mam dwie.
Musiałem w zeszłym roku przynieść (lub przywędrował dorosły osobnik) kilka opuchlaków. Larwy podjadały sobie żurawki i w maju tego roku wylęgły się jako dorosłe osobniki i zaczęły zjadać liście rh rosnących zaraz w pobliżu. Zauważyłem ich żerowanie i przez kilkanaście dni chodziłem nocami zbierać te paskudy ręcznie, dziennie po kilkanaście sztuk, a w pierwszym dniu chyba z 15. Zrobiłem dodatkowo opryski Calypso i Mospilan wieczorami. Po pewnym czasie kilka nocy z rzędu nie zauważyłem już żadnych chrząszczy, a wygryzienia w liściach przestały się pojawiać.
Możliwości są dwie, albo jakimś cudem udało mi się ograniczyć w bardzo dużym stopniu ich populacje i nie złożyły jaj, albo dorosłych osobników już nie ma, a ziemia jest nasycona jajami opuchalków i dopiero czeka mnie armagedon. Chociaż dziwi mnie fakt, że nie znalazłem o tej porze roku ani jednej larwy. Tylko te dwa osobniki w bergeni, której przepłukałem korzenie i też nic nie było.
Ostatnio wykopywałem też żurawki rosnące w różanecznikach, przegmerałem im korzenie bardzo skrupulatnie, przesiałem ziemie i nic nie znalazłem. Jest jeszcze możliwość, że przeniosły się w inne miejsce, ale wszystko siedzi w ziemi, a wygryzień brak.
Pozostaje mi podlewać do końca roku rabaty wrotyczem żyjąc z nadzieją, że wygram skutecznie walke.
To sobie pogdybałem i zrobiłem nadzieje