Hortensje posadzone. Między nimi rozmnażam właśnie molinię i seslerię, z przodu posadziłam pysznogłówkę, a z tyłu posadziłam kamasje. Weszła tam też kalina Onondaga (widać kawałek w rogu), a z całkiem z tyłu kaliny amerykańskie 3 sztuki. Będą robić za tło.
Molinie się zaczynają przebarwiać.
Molinia Black Arrows, prawie jej nie widać na zdjęciu.
Bardzo lubię taką wzajemną pomoc sąsiedzką. Miło się czyta o tym, że ludzie wspierają się w potrzebie.
W zależności od miejscówki na zielonym dywanie leżą różne listki.
Stan permanentnego podziwiania ogrodu to jakaś abstrakcja. Absolutnie nie da się go osiągnąć.
Wczoraj likwidowałam poletko po pomidorach i ogórkach, czyściłam paliki, kancikowałam, wyrywałam chwasty, nawoziłam kompost i rozrzuciłam koński obornik, przekopałam, żeby zostawić na zimę w ostrej skibie. Mróz powinien rozkruszyć nieco glinę. Nawiozłam dolomitem. Zeszło mi 4 godziny.
A w kolejce czeka zbiór dyń i korzeniowych. I przygotowanie zagonków na zimowy spoczynek. Końca prac nie widać. Dobrze, że byłam na obozie kondycyjnym. Dzisiaj rano nawet mnie nie łupało w krzyżu.
Otoczenie frontu robót pozytywnie wpływało na mój zapał do pracy.
Wieczorem miałam nawet siły, żeby zrobić sobie test osobowości
Mam u siebie żurawki (odmiany już nie pomnę), które dosyć długo kwitną, ale kwiatostan jest kremowy, a liście są mieszanką brązu i zieleni z nutką rdzawości. Z daleka ich raczej nie widać, w przeciwieństwie do Paris.
Od wczoraj zrobiło się cieplej, świeci słońce i kolory nabrały intensywności. Szkoda, że mocno wiało. Proces łysienia ogrodu nabrał tempa.
Świdośliwa Lamarca w cienistym miejscu już w pomarańczach.
A ta rosnąca przy tarasie z wystawą południową (na zdjęciu po prawej) jeszcze w zieleni.
Od lewej: bordowolistny perukowiec podolski, klon pensylwański i aronia.
Przebarwiona na żółto morwa biała. Na lewo od niej jeszcze zielony klon strzępiastokory, na prawo brzoza Doorenbos i bez czarny Aurea.
Klon strzępiastokory na rondzie. Po jego prawej stronie widać przebarwiony na czerwono klon Ginnala (najwyższe drzewko w tle). Pióropusze miskanta Graziella ślicznie się wybieliły.
Ja wcześniej zbierałam tylko z prosa i rosplenic. Po prostu zamykałam kłos w rękę i tak ciągnęłam w kierunku końca. Jak były nasiona gotowe, to same się odrywały przy tym i zostawały w ręce, a jak było za wcześnie, to nic się nie zbierało. U mnie jeszcze nic się nie odrywało. A jak się uda zebrać nasiona, to posieję jesienią do doniczki zadołowanej w ziemi. Niech natura robi swoje. Nie wiem czy trzcinnika trzeba stratyfikować. Za to wiem na pewno, że nie odróżnię jego siewki od zwykłej trawy.
Aniu przypuszczam, że Rozanne bez trudu się u ciebie zadomowi. Naprawdę długo kwitnie.
A tak wyglądają moje seslerie po podziale.
Jesienna
Grenlee
Kalin na pewno nie pożałujesz.
A wiesz, że morwy też jeszcze mam na liście zakupów? Właśnie ze względu na ten kolorek jesienią. Będę podglądać u ciebie na razie.
Właśnie na to liczę. A jak twoje hortensje Hot Red?
Moje Royal Red tak się zaczynają przebarwiać. Krzaczki mizerne, bo wiosną przemarzły i chyba bodziszek za bardzo się rozpanoszył przy nich.