Wróciłam właśnie z ogródka. Mimo licznych ran na ciele i umyśle, w tym: kłutych, szarpanych, miażdżonych i gryząco-ssących udało mi się posadzić 3 cisy i przygotować teren pod resztę.
Niewiele powiecie... może i tak, ale biorąc pod uwagę przez jaki interesujący przekrój glebowy się przedzierałam, włącznie z gruzem, styropianem, workami po drugim śniadaniu i kostkami to jest nieźle. Panowie budowlańcy się postarali przy budowie domu, żeby ogrodnikom dostarczyć rozrywki

Jeden z dołów kopałam ok 40 min...
A tak to wygląda, specjalnie dla Sebka - kocimiętka pod jabłonią.
Nie wiem czy nie za wysoka ta macierzanka między płytkami, może lepszy karmnik?
Uff... chyba pójdę posadzić to co stoi bez wybrzydzania...