A imprezka? właśnie się skończyła. Jak zaczęliśmy w sobotę, to właśnie wszyscy wyjechali. Srebrne Gody. Takie maratony to już nie dla mnie- mówię o imprezie.
Już o niedociągnięciach mojego ogródka nic nie napiszę, bo staje się on nawet dla mnie powodem do dumy. Nauczyć się tylko muszę cierpliwości, bo myślę, ze te moje odczucia powodowane były tym, ze dorosłe ogrody inaczej się postrzega.
Chłopaków chętnie bym Ci pożyczyła, tylko troszkę drogi do przebycia i jak temu młodemu to nie przeszkadza, to ten starszy chyba by mnie wyśmiał
Bożenko- to tylko część gdzie zdjęcia mogłam zrobić. Pozostałe nie nadawały się do oglądania. W roślinkach straty tylko w jednorocznych, prawie wszystkie na oknach wyglądały jak w październiku- powykładane i zbite. Ale to są petunie i wiem że jeszcze się odrodzą. Na tarasie dostały wszystkie oprócz pelargonii, ale one po liftingu zaczęły na nowo swój żywot. Najgorzej było na ścieżkach granitowych i rabacie przy nich. Tam masa ziemi spłynęła i Bartosz dwa dni zbierał całą ziemie, mył potem, a na końcu kilkanaście worków kory przykryło to pobojowisko na rabatach.
Od środy do soboty popołudnia we czwórkę doprowadzaliśmy ogród do porządku. Jak widać udało się .
Dziękujemy Wam bardzo.
Szkoda, że tak daleko, ale cóż - życie. Mówisz, że czkało i że wspominaliście? Ja tez o Was opowiadałam- to i Wam powinno się troszkę czkać.
Kasieńko, my po imprezie całkiem wypluci. Nasi goście lubia biesiadować- w sobotę skończyliśmy o piątej, a już niedziela to od południa do wieczora - bo jak wesele , to i poprawiny.
Ale Wam się dostało i nam też... był i grad i za dużo deszczu, nasza droga dojazdowa też spłynęła, bo szutrowa, eM ze szpadlem i taczką zbierał i rozrzucał w tę i z powrotem, ale grilek z rodzinką był udany i dzisiaj słonko dopisało...u Was pewnie też...słonka życzę na nowy tydzień...
i gratuluję srebrnych godów