Niektórzy już widzieli ale dla tych co nie widzieli i nie czytali opowieść
Czy jest sposób na kreta? Skuteczny sposób? Petardy? Pułapki i inne wynalazki? Sprawdziły się u Was?
U nas jedyną skuteczną bronią na kreta okazał się...... mąż
A to było tak....
Kret był z nami 2 lata. Buszował po rabatach jak oszalały. Kopce - no jakoś je znosiłam ale jak zaczęły mi wysiadać rośliny powiedziałam: dość! Próbowaliśmy wszystkiego, nic nie poskutkowało. Ponieważ znaliśmy naszego "sąsiada" wiedzieliśmy, o jakich porach zaczyna buszować po naszych włościach. Mąż 3 razy dziennie robił "obchód" "skradzionego" nam fragmentu ogrodu ale bez skutecznie wypatrywał krecich ruchów. Jednak pewnego popołudnia, gdy siedziałam sobie w garach rozległ się niesamowity wrzask: "Goooooooooooooośśśśśśkaaaaaaaa!!!!!!!!!!" Wypadam Ci ja na taras i co widzę?! Mój mąż podskakuje z miejsca na miejsce, machając łopatą. Pomyślałam, że go coś ugryzło i nawet się zastanawiałam czemu tej łopaty nie rzucił ale podeszłam bliżej i oczom moim ukazał się "fruwający" kret..... Paweł go podrzucał bo ten stykając się z ziemią natychmiast znikał. Rzuciłam się w stronę plastykowego kosza, podstawiłam Pawłowi a ten zgrabnym ruchem wsunął krecisko do środka.
Byłam na niego tak zła, jeszcze za nim go złapaliśmy, że gotowa byłam pokroić go na kawałeczki. Gdy jednak zobaczyłam taką śliczną czarną kulkę to wszystko mi odeszło. Postanowiliśmy wynieść krecisko daleko na pola.