On wcale nie jest w złej kondycji

Miałam o wiele gorszy trawnik, niż ten.
Zresztą trawnikiem trudno go było nazwać.
To nigdy nie był trawnik, bo zanim rodzice kupili działkę była tam łąka.
Przez kilka lat traktowano go jak trawnik, a potem znowu przez wiele lat był łąką, w dodatku zrytą niezliczonymi kopcami kretów.
Jego widok mnie przygnębił, kiedy w 2010 roku zobaczyłam go po raz pierwszy po wieloletnim zaniedbaniu.
Trawa była niekoszona przez wiele lat, więc zieleni w zasadzie nie było widać, tylko zwoje suchego siana.
O koszeniu kosiarką nie było co myśleć, mąż musiał użyć kosy elektrycznej.
I tak była to droga przez mękę. Suche i długie źdźbła i badyle a także ogromne nierówności spowodowane działalnością kretów i mrówek wkręcały się kosę.
Nie robiłam nowego trawnika. Kosimy go w miarę systematycznie (to działka letniskowa), w ubiegłym roku po raz pierwszy wertykulowaniem go. I raz potraktowałam herbicydem na mniszka, bo było go pełno.
W ub. roku w czerwcu wyglądał tak (przed koszeniem, niestety, więc nie w pełnej krasie

Jak obejrzysz, usunę.
Tu skoszony.
Ja zrobiłabym tak: skosiłabym i wówczas zobaczysz, jak wygląda.
I nie zaczynałabym jednak od zakładania trawnika. Nie masz jeszcze domku, ogrodzenia, taki nowo założony wymaga delikatnego traktowania.
Ale to jest Twój tron, Ty tu rządzisz