Odwiedziła mnie wczoraj koleżanka, usiadłyśmy sobie w ogródeczku na kawce i powiedziała coś takiego, że aż mi się ciepło na sercu zrobiło, a mianowicie: "Wiesz co? Widać, że ten ogródek powstaje z miłości"
Jakiś taki oporny był, kopany z odrostu z dużego sumaka. Sąsiad posadził sobie alejkę wzdłuż płotu; po kilku latach sumaki "stadnie" wyszły na ulicę Chciałam od razu większy i widocznie za mało korzeni miały dwie pierwsze sadzonki. Jak chcesz uniknąć zasumaczenia ogródka, to gdzieś tam wyczytałam, że nalezy wykopać norę głeboką na około 1,5 metra i równien szeroką i zrobić coś w rodzaju kręgu z pleksi, tak aby wystawał ponad poziom gruntu, to sumak przez taką studnię nie przerośnie. Ja nie śmiałam prosić M o takie poswięcenie
Jakbym się na niego zdecydowała, to też by mi się pewnie takiego dołu nie chciało kopać. No ale przecież, jak te odnogi rosną, to chyba na bieżąco można je usuwać i z głowy, nie? Z dnia na dzień chyba nie rosną Już sama nie wiem. Kolega mi mówił, że u niego kiedyś też był sumak, ale tak zaczął się panoszyć, że go wykarczowali, z kolei tu na O. kilka osób je ma i chwalą je. A ten jesienny widok chwyta za serce, to prawda. Niedaleko mnie jest taka alejka z sumakami to niespecjalnie widzę, żeby się jakoś rozrastały. Z kolei pod tym blokiem o którym wspominałam namnożyło się ich jak grzybów po deszczu.
Ja wycinałam 2 duze brzozy w ogrodzeniu i napisałam tylko podanie do gminy o zgodę na wycinkę, bo w ogrodzeniu i zagrażają bezpieczeństwu, a dodatkowo w samej granicy działki przy drodze, która będzie poszerzana i nie było problemu ani opłat.... Kwestia odpowiedniego uzasadnienia, chociaz brzóz trochę żal, jak każdego drzewa.