i przedostatnia przebudowa rabatki: lawendę, która posadzona była w jednym rzędzie przesadziłam na dwa rządki - za nią (przed tujami) po ściągnięciu darni będzie szpaler róż okrywowych (trochę się ich obawiam, bo nie mam doświadczenia z tymi roślinkami, ale czytałam ze te są prawie bezobsługowe i jak mawia Ania asc : głupotoodporne)
za hortensjami i trawkami wokół trzmielin na pniu będzie bordowa plama z żurawek Midnight Rose (wytrzymują pełne słońce - sprawdziłam), które aktualnie się rozmnażają (radziłam się Syli w tej sprawie i wygląda na to że chyba udało się je rozmnożyć)
Dostałam dwie sadzonki wyhodowane z pestek i zaowocowały po trzech latach. Zrobię tak samo jak to robił darczyńca - wsadzę pestki z tych brzoskwiń do ziemi w listopadzie i poczekam do wiosny, aż skiełkują. Brzoskwinie bardzo szybko rosną. Moja brzoskwinia z pestek wygląda i smakuje dokładnie tak samo jak roślina mateczna.
Myślę jednak że nie ma co próbować z brzoskwiniami z importu, bo po pierwsze - na pewno nie były zerwane z drzewa w pełni dojrzałości i nie wiadomo co z nich wyrośnie. Kiedy brzoskwinia jest w pełni dojrzała, pestka powinna sama odchodzić, w tych ze sklepu tak nigdy nie jest, a z niedojrzałej pestki marne szanse żeby coś wykiełkowało.
To jest właśnie odmiana z pestek, ma mniejsze owoce, jest zielona z czerwonym rumieńcem, również miąższ w środku jest zielonkawy, ale jest słodka.
Chyba już wcześniej wspominałam, że pomimo braku deszczu nie wytrzymałam i zabrałam się za wsadzanie zakupionych roślinek.
Tu obsadzenia "małej architektury krajobrazu" - czyt. ukrycie kompostownika...
w miejscu gdzie zaczęłam rozkładać włókninę , wiosną będą różaneczniki Nova Zembla - zastanawiam się tylko czy dadzą radę na południowej wystawie?