Pielenie bywa przyjemne. Na wszystkich innych rabatach, tylko nie na tej. W żadnym innym zakątku ogrodu gleba nie jest tak żyzna. Tu pielenie oznacza przetrząśnięcie każdego centymetra gleby i wybieranie drobniutkich korzonków kornika, szczawiczków, do tego mini-taszniczki i oczywiście mini-trawki wielkości 1-2cm kępki - małe, za to wszędobylskie. Satysfakcja po zestawieniu odczuć "przed i po" jest ogromna!
Teraz czeka mnie przycięcie kostek cisowych tak, by zaczęły już te kostki przypominać. Co nastąpi niebawem. Wizja rabaty trochę bardziej niż jeszcze rok temu - zaczyna przystawać do rzeczywistości. Marzę, by kiedyś cis był pięknymi kostkami, a hakonechloa falującym łanem. Przez moment, gdy rabata nie porasta zielskiem, widzę oczyma wyobraźni, co będzie za sezony trzy. Ale faktycznie tyko przez moment, bo jutro szczawiki, korniki i taszniki znów zaczną swoją robotę...