Gabrysia z geometrycznego skłoniła mnie do przypomnienia sobie największej wtopy ogrodowej...
Gabrysiu wpadek było wiele, ale dumam nad taka poważna wtopą... Chyba ściana wodna poniżej poziomu gruntu.... Tak panu złota rączka jakoś wyszło.....
Już wiem..... Ogrodzenie.....
Pomijam milczeniem fakt ile trwało przygotowanie i montowanie tego szczytu modernizmu... Bo kto widział to wie, że miały być szare pręty metalowe. Żadne aj waj. No ale oczekiwanie było długie, wprawdzie wykonane na wymiar pod dyktando architekt, ale proces twórczy bardzo skomplikowany itp. A wyszło takie piękne..... ze ryczeć mi się chciało..... No cóż trzeba było gotowca w casto kupić.....Ale najpierw czekalam na przywiezienie, potem stały dwa tygodnie przęsła (bałam się że jakiś złomiarz sobie je przysposobi) a potem nastąpil szczęśliwy dzień montowania. I zong...... Brama się nie otwiera... panowie zamontowali niżej niż w projekcie a zapomnieli, że podjazd ma spadek i brama się otwierała na 1 m....
Więc było przemontowywanie całego ogrodzenia wyżej... I zostały dziury po śrubach... I słuch o ekipie zaginął bo mieli pomalować na nowo i zamaskować dziury.... I 4 tys nawet nie chcieli odebrać pozostałości do zapłaty.... I jak dziury były tak są, Żon musi wiosną przemalować, bo zaczyna rdzewieć.... Szczyt modernizmu...
A na zdjęciu widac ten szczyt modernizmu, który i tak miła być przesłonięty gabionami...