Posadziłam też jałowca Sentinel. To moje drugie podejście, pierwszego zżarły karczowniki. Przygotowałam wpierw dwunastolitrową donicę...
...i to w niej posadziłam jałowca. Mam nadzieję, że to wystarczy, bo innych pomysłów na zabezpieczenie przed gryzoniami już nie mam.
Rośnie sobie teraz taki maluszek:
Wzięłam przykład z Wiolety i dużo dzisiaj odpoczywałam na leżaku. Trochę popracowałam, ale głównie jednak patrzyłam na chmury i słuchałam wiatru i śpiewu ptaków. Poza kasztanowcem i jałowcem posadziłam dwie sztuki miskanta Dronning Ingrid - w miejsce zjedzonych przez parchate parszywce. Sadziłam w osłonkach z metalowej siatki. Przy okazji odkryłam, że trzeci miskant też jest zjedzony. Muszę dokupić.
To ostatnia moja próba z miskantami. Jeśli metalowe osłonki nie zdadzą egzaminu, zrezygnuję z traw w tamtym miejscu.
Poza tym nazrywałam koperku dla brata i mamy. I trochę czereśni, bo w końcu dojrzały.