Tyle zostało z jeża, juka.. no .. uparta bestia, za nic nie chciała iśc, co ja się przy niej naskakałam, nagadałam i napociłam..
I nic.
Juki już tam nie ma, po ciemku, razem z
monszem udało się nam ją wykopac jako tako, ale młode nie chcą się odczepic od matki.
Tymczasowo ją posadziłam w inne miejsce, jutro muszę pomyślec, gdzie ją dac na stałe. Stracic jej nie chcę.
Może jeszcze wspomnę, że chociaż raz to nie ja złamałam kija od szpadla i jestem tym razem czysta jak łza, za to mój monsz aż się zdziwił, że to tak łatwo się da...