Dziękuję

Tyle ciepłych, budujących słów, jest mi bardzo miło
Karolu, dziękuję.
Doniu, proszę. Zapraszam.
Izo, dziękuję, uwielbiam takie przymiotniki
Małgosiu, wyobraź sobie, że u mnie sytuacja jest odwrotna - pień jest za duży

Ławka okala go tylko w połowie

Rutewki w wazonie są średnio wytrzymałe. Ale można je zasuszyć.
Ewo, dziękuję. Z rutewkami rożnie bywa. Jedne się wspierają, inne rosną indywidualnie. Sąsiedztwo też mają zróżnicowane, począwszy od róż, przez lilie, a skończywszy na świerku conica. Więcej zdjęć i słów zamieściłam tu:
https://www.ogrodowisko.pl/watek/2771-rutewka-delavaya-thalictrum-delavayi
Agnieszko, dziękuję. Miło Cię widzieć u mnie
Aganiu, dziękuję. Myślę, że warto spróbować. U mnie rosną pojedynczo, powtórzone x 3. W grupie dopiero wyglądałyby zjawiskowo. Miejsce masz. Pozdrawiam
Irenko dziękuję, buziaki
Mariusz, może to kwestia wody? Zauważyłam, że jedna z rutewek, która rośnie w miejscu gdzie wąż już nie dostaje jest najmizerniejsza i najszybciej zaczęła żółknąć od dołu. Może znaczenie ma też to, że moje rosną w półcieniu i cieniu. Dobrze im tam. Młode warto podeprzeć. Kilkuletnie radzą sobie same. Kombinuj, bo warto.
Aniu, fenkuł zimuje. Fajny, taki lekki, ażurowy. Doceniam takie rośliny. Też go nie jem, nie przepadam za anyżowym smakiem, ale lubię go wąchać. Ścinam go, bo wole jego młodą wersję z bordowymi przyrostami. Odrasta dosyć szybko.
Ławeczki fajne są. Ogród z perspektywy siedzącej wygląda zupełnie inaczej. Fajnie się na chwilę zatrzymać i poadorować piękno roślin. Coraz częściej myślę o tym, żeby ogród był wygodny i użyteczny.
Rutewka szybko zasuwa. Już w drugim sezonie wygląda ładnie.
Serdecznie
Wieści.
Ogród wygląda teraz trochę jak szczerbaty mężczyzna, bez kilku zębów na przedzie. Jesteśmy na etapie usuwania błędów sprzed 10 lat. I tak wylatują jałowce, srebrne świerki i inne nieadekwatne gabarytowo rośliny, pozostawiając po sobie puste wyrwy. Niektóre z nich już wypełniam, nad innymi jeszcze dumam. Rzadkie dobro - miejsce - wymaga atencji. Dziwnie to miejscami wygląda, ale tak trzeba było zrobić.
Zauważyłam, że po kilku sezonach szaleńst, zaczyna się ucierać pewna praktyka. Dobra, pragmatyczna. Co ciekawe nie jest wynikiem decyzji, refleksji, lecz naturalną ewolucją. Mianowicie, minęły już czasy komplulsywnych zakupów przez cały sezon. W tym roku, zakupy roślinne robiłam dwa razy! Podczas majowych i wrześniowych wojaży. Do szkółek jadę z listą zakupów (po wcześniejszym przestudiowaniu oferty) i o dziwo się jej trzymam. Odstępstwa stanowią ok 5%

Chyba impulsywność zmienia się w refleksyjność
Myślę sobie, że ogrodników można z grubsza podzielić na dwie kategorie: tych dla których ważniejsze/pierwotne są rośliny i tych, którzy bardziej cenią kompozycje. Ja, zdecydowanie, wywodzę się z pierwszej grupy. Przygoda z ogrodem zaczęła się wlaśnie od miłości do roślin. Konkretnych, ulubionych. To one sprawiają mi najwięcej radości i tak widzę ogród. Detalami. Uczę się teraz patrzeć bardziej holistycznie. Chcę nadal zachować w sobie miłość do konkretnych roślin, jednocześnie dążąc do spójności w ogrodzie. I tak, tworząc nową rabatę, wybieram dla niej roślinę nr jeden, taką królową, i do niej staram się dopasować korespondujące sąsiedztwo. Zobaczymy co z tego wyjdzie. Cel na przyszły sezon to: spójność i lekkość.
Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, poszukiwana - Hosta Justine!
Wypatrzyłam ją u Szmitów.
I pamiątka z Pęchcina, kanciki (maszynowe) perfecto!
Moja mama chodzi na kurs carwingu i wyczarowuje takie cuda
Sopocka różana i lekkie rabaty na skwerku kuracyjnym przy molo

I na koniec praskie zmierzchające widoki ornitologiczno-architektoniczne
Serdecznie