Mam podejrzenia, że przed oddaniem budynku w Wasze ręce zastosowano najprostszy sposób uporządkowania terenu; po prostu na pobudowlaną, ugniecioną ciężkim sprzętem glinę nawieziono trochę nowej ziemi i wyrównano. Cała woda opadowa zatrzymuje się tylko w tej wierzchniej , nawiezionej warstwie i stąd te podtopienia.
Gdyby to była moja działka


, to postarałabym się na przywrócenie glebie życia na większej głębokości. W skutek ubicia tam już jest martwica glebowa spowodowana brakiem tlenu. Można to sprawdzić kopiąc dołek- na głębokości 30-40 cm ziemia będzie miała niebieskawy odcień i zapach zgnilizny. Gdybyś cokolwiek chciał sadzić, to nie przeżyje.
Najtańszym i najprostszym rozwiązaniem będzie zakup białego piasku rzecznego, mączki bazaltowej, kompostu (można niedrogo kupić w miejskiej kompostowni) i zaproszenie kogoś, to dysponuje ciągnikiem z pługiem. Potrzebna jest tzw. głęboka orka (na głębokość ok. 50 cm). Orka spowoduje wymieszanie piasku i materii organicznej, napowietrzy glebę i woda w sposób naturalny będzie przechodziła do niższych warstw.
Można to zrobić ręcznie (tak musiałam zrobić u siebie, bo z powodów logistycznych ciągnik już nie mógł wjechać na działkę). Przekopuje się ziemię na głębokość dwóch szpadli odrzucając wykopaną ziemię do przodu. tak powstaje pierwszy rowek. Wrzuca się do niego piasek, rozdrobnioną słomę, kawałki gałązek. Ten rowek zasypuje się ziemią z kopania kolejnego. Ręczna praca zajęła mi 3 miesiące.

Ale zastoin na działce nie ma, nawet po największych ulewach.
W najniższym punkcie działki można potem posadzić grupkę brzóz (np. odmiany Dorenboos- one rosną niższe niż te zwykłe). Brzozy wypijają z gleby mnóstwo wody i naturalnie osuszają teren.