Od początku sezonu towarzyszyłam dzielnie Waszym zakupom ogrodowym. Ekscytowałam się zawartością paczek lub bagażników.

Czasem współodczuwałam rozczarowanie i złość z powodu kiepskiej jakości sadzonek. Te Wasze zakupy kusiły, kusiły...bardzo! Ale odsuwałam te pokusy, bo miejsca na nowe nasadzenia w zasadzie brak.
W tygodniu przejeżdżałam obok lokalnej szkółki, w której z reguły nie było jakiegoś szału asortymentowego. Kątem oka dostrzegłam kolory. Kolory? W tej szkółce?
Postanowiłam sprawdzić.
Przeżyłam szok. W sprzedaży pojawił się spory wybór bylin. Moje wewnętrzne tamy puściły. Nie mogłam się oprzeć:
epimediom
Jako raczej toporny ogrodnik, bałam się tę kruchość uszkodzić w czasie sadzenia. Mam nadzieję, że epimedia sprawdzą się jako roślina okrywowa pod krzewami. Mocno trzymam za to kciuki.
Przytuliłam też niebieskiego wiesiołka. Znalazł miejsce w pobliżu rdestu.
W koszyku wylądował też miniaturowe przywrotniki, Spróbuję je wykorzystać do podsadzenia hortensji, które rosną wzdłuż zachodniej ściany domu. Miło było znowu coś wsadzać do ziemi i zastanawiać się, co z tego wyrośnie.