Kolejnym etapem było przygotowanie podłoża. Na zdjęciach powyżej widać już przygotowane. W realu było gorzej. Murek podniósł bardzo poziom rabaty. Nie mięliśmy tyle ziemi. Wrzuciłam co miałam w doniczkach, trochę ze skrzyni z warzywnika, bo uzupełni się kompostem na wiosnę. Dosypaliśmy trochę piasku i kompostu, ale to i tak była kropla w morzu potrzeb. Nie chciałam ziemi z worków, a na wywrotkę za mało.
Kombinowałam skąd pozyskać. I eureka, człek szuka gdzieś nie wiadomo gdzie a okazało się, że na uliczce jeden z sąsiadów kopie pod wiatę. Przejeżdżałam samochodem, zobaczyłam górkę ziemi, zawróciłam, zapytałam i zgodę dostałam na zabranie

Telefon do Ema, że wieczorem trzeba ziemię przewieść. Syn również poinformowany o planach wieczornych mamy

Problem był tylko taki, że sąsiad bardzo dba o swój trawnik a górka ziemi na końcu działki, więc wchodziła opcja zdemontowania przęsła ogrodzenia i wożenia 50 m przez łąkę niekoszoną, potem drogą do nas.
Ale "lenie" wykorzystały swoją "osobową wywrotkę"

Wywrotka przez łąkę przejechał. Syn pakował na taczki, eM z taczek do "wywrotki" a ja stałam i dyrygowałam . Ten rok jest wyjątkowy

Cała "wywrotka" ziemi była. Wywrotka przejechała przez łąkę i drogę z powrotem. Jeszcze cztery taczki, które się nie zmieściły syn przewiózł samodzielnie. Ziemia bardzo fajna. Tylko rozluźnić piaskiem , dodać kompostu i cacy.
Na drugi dzień rozładunek u nas z "wywrotki". "Wywrotka" w połowie rozładowana
Podest tu też się przydał.

Wystarczyło na całą rabatę, jeszcze do koryt i skrzyni w warzywniku starczyło.