Luki, uwielbiam twoje wpisy. Z tym ciasno - luźniej, to jak u mnie. Zawsze mam ciasnej, niż być powinno.
Cieszę się, że wrocileś do żywych. I jak przystało, ze sprawozdaniem przybywasz
a ja w lipcu przywiozłam reklamowke siewek od Kasi z górki sadziłam je w te najwieksze upały ...praktycznie 95% sie przyjęło ...a potem we wrześniu plewiłam z miejsc nie pożądanych moje własne samosiewy ....choć wydawało mi sie że moja stipa sie nie sieje )))
Witaj Iwonko Troszkę pracy to wymaga, ale robię to z przyjemnością. Szczególnie latem, kiedy obrobię się w domu i w ogródku siadam sobie na huśtawce i dzirgolę... W ramach odpoczynku.
Wzory geometryczne wymyślam w trakcie wyszywania. Jak już wbiję igłę to samo jakoś idzie dalej Pozdrawiam serdecznie)
To zaczniemy od nowa. Na taką pogodę teraz już nie mamy wpływu. Latałam z wiaderkami i kompostem pewnego styczniowego dnia. Utyrałam się, sąsiedzi patrzyli się dziwnie, bo to była niedziela, a M toporkiem kompost zruszał, puk, puk, puk... Coś tam pewnie przetrwa. Straty dwa lata temu przeżyłąm. Wtedy trawy mi padły. Sporo... Ale też sporo wydatków było na ogród... Teraz chyba by mi już było łatwiej, bo coś zostanie, coś przetrwa ...
A zmartwienia są nam chyba przypisane. Zawsze musimy wejść w posiadanie, by potem się martwić ... Dzieci, dom, zwierzaki, ogród i tak wkoło ...
Buziaki Asiu.
Kasiu, bardzo ładnie popłynęłaś. Jeśli nie róże, to rozchodniki by tu super wyglądały w tym zestawieniu. I koniecznie lizaki
Do tego kilka jeżówek na lato, a na wiosnę trochę powtykanych cebul i rabata gotowa
No, szkoda by było
Dziwna ta pogoda. Najpierw łągodna zima, teraz ostatni etap dość mroźny...Straty traw przeżyłam w pierwszym sezonie dość boleśnie... Oby się teraz nie powtórzyło...
Choć róże, bywa, że odbijają z kawałeczka, jeśli są dobrze ukorzenione...
Ciekawa jestem moich pnących, jak daleko przyjdzie mi wyciąć...
Ps. Znowu opał muszę kupić, ech... Wszystko ostatnio kręci się wkoło przyziemnych potrzeb...