Trochę bez chronologii ... ale jednak rabatka pomarańczowa przeszła totalną rewolucje i zasługuje na podsumowanie.
Były tu lilie i juka, świerk białobok i różanecznik... jak kwitły juki i lilie to było fajnie.. wiosną dużo cebulowych. W pozostałym okresie była tu beznadzieja.. pomysłów na rabatę było brak.
Świerk poszedł na wsiową, juki w miejsce zjedzonych rozchodników przez opuchlaki na przedpłocie, lilie rozrzuciłam gdzie się dało, dużo cebulowych poszło na straty, część gdzieś upchnęłam jesienią i nie pamiętam nawet gdzie. Kratkę na powojniki zlikwidowałam, powojniki poupychałam po ogrodzie, nie wiem czy przeżyją, bo tu nie chciały mi rosnąć.
Spod siatki przesadziłam pęcherznice na środkowe piętro, a pod siatkę dosadziłam serby. Przesadziłam z wrzosowiska pierisa (ogromnego), przesadziłam z innych miejsc hortensje anabelki i Everesta, przeniosłam na rabatę wszystkie pomarańczowe jeżówki które były poutykane to tu to tam...bez ładu i składu. Zamiast dużej ilości cebulowych brzeg rabay obsadziłam żurawkami.. które padły , tym razem nie od opuchlaków a od jakiejś choroby grzybowej. Może posadzę w ich miejsce trawy. Rabata w trakcie tworzenia, ale w zamyśle będzie to pomarańczowa rabata. Mai się spodobała, chociaż jeszcze jest surowa i musi się odbudować po tych rewolucjach z prawej flanki na lewą.
Tu jeszcze bez żurawek
A tu z żurawkami, których znów nie ma