Czekam na deszcz. Czekam na deszcz... Ukrop podobny do wczorajszego, chmury czarne nad głową... i ani kropelki... Już dzisiaj biegałam z konewką i podlewałam drzewa i krzewy. Jeśli nie popada, będę lała po całości.
Poszłam sobie do ogrodu z myślą: zanim zacznie padać, to coś tam sobie zrobię

Coś tam... prawie połowę rabaty obsadziłam



A zaczęło się od wyrzucenia z pierwszej cienistej wielkiej i żarłocznej kępy fiołków. Dostałam w gratisie dwie małe doniczki, wyrósł potfffór. Wyeksmitowałam go pod płot, niech konkuruje z bluszczem - zobaczymy, który lepszy

Po zrobieniu miejsca, musiałam przesadzić wietlicę Burgundy Lace, zupełnie stłamszoną przez w/w fiołki i brunnerę, choinę Jeddeloh jw., i jeszcze jedną hostę Praying Hands. Wykopać musiałam hostę On stage i narecznicę szerokolistną, pokrzywdzone przez brunnerę. Czyli zrobiłam mały tetrisik

. A hostę i paproć wsadziłam tymczasowo no cienistą płotową.
Czas mijał, deszczu ani śladu, jedziemy dalej

. Posadziłam magnolię, hortki Skyfall, wawrzynki. Kompletem do wawrzynków były ciemierniki, które jako towarzystwo dostały przylaszczki. Jeszcze tylko hakonki Auteola i macra, paproć Dryopteris atrata i języcznik. A deszczu jak nie było, tak nie było...
Tak to wyglądało, jak ostatnio widziałam
A tutaj widać, jaka wielka dziura powstała po wykopaniu fiołków. Nawet hakonka od tej strony była przystopowana, w ogóle się nie przewiesza na tę stronę