Gargamele też dojrzały. Wyglądają mega fajnie ale smak nie powala. Bardzo soczyste ale smak markietowych pomidorów. Takie opinie czytałam też w necie i się potwierdziły. Nie wysieję ponownie.
Zaciągnęłam m do szkółki 20 minut przed zamknięciem. Kupiliśmy 30 doniczek lawendy, 6 jeżowek bladych (szukałam online ale nie zamówiłam w końcu bo nie znalazłam ładnych sadzonek). Te też nie były ładne bo takie wyciągnięte chucherka z jedną łodygą ale po 12 zł za sztukę
I dwie hortensje sweet Annabelle. Wszystko posadzone
Teraz będzie spam żółto-pomarańczowy, któremu trudno zrobić dobre zdj w słoneczny dzień, wychodzą za blado, za to w pochmurny aparat oddaje bardziej ich światło :
Parę fotek ku pamięci...
Mam ostatnio taką refleksję, że mój ogród nie jest wycacany, wyniuniany, czyściutki, bez żadnego chwaścika, kolorowy, różnorodny... no jest sobie ogrodem.... takim jakimś. Nie jestem zdecydowana, szybka, pomysłowa i w ogóle ot przeciętny człowiek... ogrodnik niedoskonały raczej
Nie marudzę jednak, ja go lubię i patrzę ostatnio i cieszę się, że aż tyle udało się zrobić, chociaż jeszcze drugie tyle do zrobienia
Zdjęcie z wjazdu. jak ktoś ma ochotę to niech zajrzy na pierwszą stronę wątku.
Kolory na zdjęciach trochę okłamane, bo telefon nie współpracował. To fotki po całodniowym deszczu.
Frontowa
Zadrzewnie bezogonowe kwitną niewielkimi maślanymi kwiatkami, które są niesamowicie miododajne, bo owady przy nich szaleją aż miło.
Wiosna jedna obcięłam na krótki w celach testowych, po deszczu i wietrze się trochę rozłożyła, więc już wiem, że więcej ciąć nie będę. Niech rosną.
Ma padać caly tydzień. Dobrze, reanimuje ciut mój trawnik.
On wyglada tak beznadziejnie nie tylko ze względu na suszę. Dosypałam mu trochę piasku i musi odreagować
Jeżowki juz kolorowe.
Spoko. Usunęłam, bo durnowaty był. Miał być edukacyjny (dla innych, że taki nowy szkodnik jest w Polsce oraz ew. dla mnie, w zakresie - czym zadziałać). A wyszedł marudzący
To teraz tylko edukacyjnie.
Szmaragdowy intruz!
Cichy, niepozorny, ale wyjątkowo skuteczny - oto Lamprodila festiva, czyli po polsku dumek jałowcowy. Brzmi trochę jak nazwa starej przyprawy albo leśnego skrzata, ale ten skądinąd śliczny, to bez dwóch zdań nieproszony gość. I, jak to często bywa z nieproszonymi gośćmi, przyszedł bez zaproszenia, a teraz rozgaszcza się na dobre.
W ogrodach i parkach miejskich, gdzie jeszcze do niedawna panował spokojny porządek: równo przycięte tuje, symetryczne cyprysiki, gęste jałowce - dziś można zauważyć niepokojące zmiany. Zieleń żółknie, igły brązowieją, a całe krzewy zamierają. To nie susza ani choroba grzybowa. To efekt działania tego właśnie nowego przybysza: inwazyjnego chrząszcza z rodziny bogatkowatych, który zadomawia się u nas coraz śmielej.
Ten ciepłolubny owad, pochodzący z basenu Morza Śródziemnego, jeszcze do niedawna kojarzył się głównie z południową Europą. Ale wraz ze wzrostem temperatur i nieustannym ruchem towarów oraz sadzonek między krajami, szybko rozszerzył swój zasięg na północ. W Polsce po raz pierwszy wykryto go w 2019 roku. Dziś, kilka lat później, jest już obecny w różnych częściach kraju, na przykład na Podkarpaciu, gdzie zaobserwowano jego żerowanie na jałowcach i żywotnikach rosnących na prywatnych posesjach.
Dorosłe osobniki mają od 6 do 10 mm długości, ciało typowe dla bogatkowatych: twarde, spłaszczone, połyskujące metalicznie zielonym kolorem z niebieskimi plamkami. Są naprawdę piękne, choć - niestety - ich obecność nie cieszy. Larwy rozwijają się pod korą pędów roślin żywicielskich: żywotników (popularnych tuj), jałowców, cyprysów i cyprysików. Drążą tam charakterystyczne, kręte korytarze, niszcząc tkanki przewodzące i prowadząc do zamierania całych roślin. Z zewnątrz widać niewielkie, soczewkowate otworki wylotowe i spękania kory- to ślady obecności larw i młodych chrząszczy.
To nie jest owad, którego obecność można po prostu zignorować. Zwłaszcza że nie mamy na niego łatwego sposobu. Najskuteczniejszą metodą ograniczania szkód jest wycinanie i niszczenie porażonych roślin, najlepiej zanim larwy przepoczwarzą się w dorosłe chrząszcze i rozpoczną swój wylot, co dzieje się między majem a sierpniem. Kluczowe znaczenie ma jednak profilaktyka: regularna kontrola ogrodów, terenów zieleni i szkółek. Im szybciej zostanie wykryty, tym większe szanse na powstrzymanie ekspansji.
Dumek jałowcowy, jak na inwazyjny gatunek przystało, świetnie odnajduje się w miastach. Służą mu wyższe temperatury i łatwy dostęp do roślin, które sadzimy z upodobaniem, choć często bez refleksji nad ich pochodzeniem. I tu dochodzimy do ciekawego paradoksu: oto obcy owad atakuje obce rośliny. Tuje i cyprysiki, tak wszechobecne w polskich ogrodach, nie są przecież rodzimymi gatunkami. I choć dla niektórych ich masowe obumieranie może być estetycznym dramatem, dla części przyrodników to zjawisko ma wręcz oczyszczający wydźwięk. Pół żartem: być może przyroda sama upomina się o miejsce dla bardziej naturalnych, rodzimych gatunków.
Oczywiście, na żarty jest tu miejsce ograniczone. Bo choć dziś dumek szkodzi głównie nasadzeniom ozdobnym, to jego potencjał adaptacyjny (w kontekście zmian klimatu) może oznaczać zagrożenie także dla naturalnie występujących jałowców. A to już problem dużo poważniejszy, bo oznacza naruszenie równowagi w naszych rodzimych ekosystemach.
Dumek jałowcowy to nie tylko kolejny egzotyczny owad. To także symbol tego, jak bardzo nasz świat się zmienia i jak bardzo te zmiany przyspieszają. Gatunki pojawiają się tam, gdzie wcześniej ich nie było, często nieświadomie przewożone przez człowieka. I choć część z nich może pozostać niezauważona, inne jak - ten efektowny chrząszcz - zostawiają po sobie widoczny ślad.
prof. Dawid Marczak
✍️AG
Mirko, Haniu, Sylwio, Jolu, Basiu[b], Gosiu
Bardzo Wam dziękuję za tyle miłych słów ☺️
Co do tulipanów, to już w maju podjęłam decyzję o nie wykopywaniu ich. Zbyt dużo bylin na tym cierpiało. Korzenie zawsze poderwałam i było tak że zawsze coś podeschło. W związku z tym mam mniej pracy a rabaty się wypełniają i jest ok
Nowy stelaż do wieńca prawie gotowy. Właśnie wróciłam od kowala
Jeszcze kilka szczegółów i mogę zacząć pleść
Znowu wczoraj przywiązałam co się dało, żeby zabezpieczyć przed wichrem i deszczem, trochę różyczki oberwały, ale nie zanadto, więc z tego powodu powstał bukiet, inaczej nie cięłabym
Róża Imperatrice Farah przepięknie się wybarwia, jak lody śmietankowe z intensywnym sokiem malinowym albo wiśniowym:
Pomponelce też się oberwało tym delikatnym łodyżkom z kiściami kwiatów:
Lilie wodne jakieś opóźnione w tym roku, bardziej poszło im w liście niż w kwiaty
Aktualnie doskwiera mi letni upał 17°C!! Niebywale "gorące" lato noce wręcz lodowate z północnymi wichrami i opadami. Raczej z pomidorów na wolnym powietrzu nic w tym roku nie będzie w porównaniu z ubiegłoroczną ciepłotą
Aktualnie mamy dowody naukowe na "ocieplenie klimatu" Chyba nową epokę lodowcową. Oficjalnie 2 stany "juesej" Tennessee i Florida ustawowo zakazały stosowania oprysków chemicznych do modyfikacji pogody... No tak... kiedy spiskowe teorie stają się faktami...
A propos oprysków chemicznych prawdopodobnie nie dojdziemy do tego, kto podpisał zgodę modyfikacji pogody, bo opryski w Polsce rozpoczęły się tuż po zmianach w 1989...
Raczej nie, bo sytuacja dotyczy roślin rosnących w różnych częściach ogrodu i występuje wyłącznie w okresach suszy
Szerokość tawuł van Houtte’a to ok. 2 metrów. W przypadku rosnących samodzielnie. Oczywiście są cięte i to dość mocno. Gdy nie są cięte, przewieszają się na boki, a w przypadku żywopłotu (tez mam ) - przewieszają się w stronę rabaty. One nie są zabudowane przy ziemi, zatem - jeśli zależy Ci na przesłonie - nie są dobrym wyborem.
Tak wyglada żywopłot, ale on nie jest nieformowany - przycinam go w prostopadłościan. Tu na zdjęciu przed cięciem (ale mocne cięcie było jesienią)